sobota, 22 lutego 2014

Fire and Water?

Rozdział I.


Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Tak imprezy są fajne ale drugi dzień już nie koniecznie. Powoli podniosłam się i usiadłam na łóżku krzyżując nogi. Wyciągnęłam rękę w kierunku telefonu. Była już 6:20. Przeraziłam się i szybko pobiegłam do toalety. Byłam spóźniona. Czemu nie zadzwonił alarm?
- Ku*wa teraz na pewno się spóźnię - przeklęłam cicho pod nosem zaczesując włosy i wiążąc w koka.
Szybko zeszłam na dół i spojrzałam ponownie na zegarek.
- Świetnie 5 minut spóźnienia - pożegnałam się z moją przyjaciółką Kim i ruszyłam w stronę mojego miejsca pracy. Kawiarnia nie była daleko więc wybrałam spacer. Czy lubię tam pracować? Czasem nie ma wielu osób, mogę posiedzieć nie robiąc kompletnie nic i to jest w niej takie fajne. Po za tym muszę mieć kasę na opłacenie studiów bo moi rodzice nie szaleją z kasą.
Byłam kilka kroków od mojej pracy gdy zauważyłam dużego czarnego jeep'a i uchylone drzwi wejściowe. Moje źrenice automatycznie się powiększyły a serce znacznie przyspieszyło.
- Co jest do cholery? - parsknęłam do siebie i ruszyłam powoli w stronę kawiarni. Zbliżając się usłyszałam męskie głosy i odruchowo zakryłam usta dłonią. Czy ja się boje? Nie, Emily Nicholson się niczego nie boi.
Uchyliłam lekko głowę w stronę przedniej szyby i zobaczyłam dwóch wysokich mężczyzn. Jeden spojrzał w moją stronę a ja szybko powróciłam do poprzedniej pozycji. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Emily jak zawsze musisz pakować się w kłopoty! Szlak! - parsknęłam do siebie.
Co mam robić, tak po prostu tam wejść?
- Raz się żyje! - poprawiłam się i szybkim krokiem weszłam do sklepu. Zauważyłam tylko jedną, wysoką postać chłopaka opierającego się o jeden ze stolików. Jak na poranek w pomieszczeniu było dość ciemno a powietrze było zmieszane z dymem papierosowym. Przecież tu nie palimy. Tak pomyślałam, jakbym teraz przejmowała się zasadami. Zamknęłam drzwi i spojrzałam w kierunku nieznajomego.
- Hej śliczna - dobiegł mnie Jego niski głos.
- Co tu robisz? - zapytałam grzecznie, nie chcąc denerwować nieznajomego.
- Zadałem pytanie i chce odpowiedzi - parsknął w moją stronę już całkiem innym tonem.
- A ja się pytam do cholery co tu robisz! - podniosłam głos w irytacji na Jego współpracę.
- Czego tu szukasz? Skąd masz klucz? - zaczęłam bombardować Go pytaniami.
- Zawsze jesteś taka nakręcona? - zaśmiał się pod nosem.
- Nie, po za tym zadałam Ci pytania! - parsknęłam szybko oczekując jakiegoś wyjaśnienia.
- Chcesz wiedzieć? - zapytał po czym zaczął się do mnie przybliżać. Instynktownie się odsuwałam dopóki nie napotkałam ściany.
- T..Tak chcę.. - zaczęłam się jąkać. Może to jakiś zboczeniec albo co?
- Na prawdę? Powiem ale.. - urwał w połowie i zbliżył się jeszcze bardziej uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Poczułam Jego gorący oddech na szyi.
- Ale? - ponaglałam chłopaka chcąc zakończyć tą szopkę.
- Ale powiedz jak masz na imię? Po prostu chcę wiedzieć jak taka śliczna dziewczyna ma na imię - wyszeptał mi do ucha przygryzając Jego płatek na co ja Go odepchnęłam. Miał na sobie kominiarkę ale i tak zdołałam zauważyć głęboką zieleń Jego pięknych tęczówek.
- Emily. Teraz Ty! - zapytałam wciąż patrząc w Jego oczy. Najchętniej ściągnęłabym mu to.
- Jestem Harry. Piękne imię dla ślicznej dziewczyny. - zauważyłam jak się uśmiecha przez materiał na co ja tylko fuknęłam pod nosem.
- Taa możesz już iść jeśli otrzymałeś to czego chciałeś! - podniosłam głos ponaglając Go.
- Właściwie tak, wiesz po co przyszliśmy prawda? - zapytał na co kiwnęłam głową. Ciekawe gdzie reszta.
- Ale nie tylko po to. Gdy Cię zobaczyłem chciałem byś tu weszła a teraz nie odejdę bez Ciebie dlatego to nie wszystko skarbie - mówiąc to ściągnął czarny materiał a ja ujrzałam burzę loków zaczesanych do tyłu, pięknie wyrzeźbione linie szczęki oraz pełne, różane usta. Oczy pięknie pasowały do Jego idealnej twarzy.
Przybliżył się do mnie łapiąc w tali i wpił się w moje usta.

*Perspektywa Harry'ego*

Gdy tylko zobaczyłem Jej śliczne oczy, usta, które chciałbym smakować co dnia wiedziałem, że nie mogę pozwolić aby ta śliczna niewiasta od tak sobie poszła. Cieszyłem się gdy weszła. W tym świetle wygląda jeszcze seksowniej. Była piękna. Jest tu nadal, tak strasznie zadziorna, i nie boi się mnie co mnie podnieca i jednocześnie wkurwia. Jestem mężczyzną więc powinna się bać czyż nie? Nie mogąc się powstrzymać złapałem Jej drobne ciało w swoje dłonie i wpiłem się w Jej pełne usta. Stawiała opór ale jestem silniejszy.
Gdy się od Niej oderwałem zaczęła mnie bić i wykrzywiać swoją słodką buźkę w grymasie niezadowolenia. Zaśmiałem się i złapałem ją mocno za nadgarstki.
- Zostawisz mnie do cholery? - usłyszałem jej piskliwy głosik. Po mimo zdenerwowania nadal była słodka.
- Nie skarbie, nie mogę, jesteś moja! - warknąłem Jej do ucha ponownie przygryzając Jego płatek. Wiem, że to uwielbia. Nikt inny pewnie nigdy jej nie całował w taki sposób jak ja. Wzdrygnęła się a ja lekko się zaśmiałem.
- Gdzie Twoim kumple Harry? - ach.. moje imię brzmi tak seksownie w jej usteczkach.
- Na zapleczy kotku, zaraz tu będą, ale nie bój się - pocierałem jej delikatny policzek wierzchem mojej dłoni.
- Nie boję się Ich tak samo jak Ciebie! - znów zaczęła się buntować przeciwko mnie.
Jeszcze chwilę szarpała się aż w końcu zmęczyła się i wiedząc, że ze mną nie ma co dyskutować pozwoliła na trzymanie się w moich ramionach. Nie dam jej skrzywdzić. Wiem, że muszę ją poznać, podoba mi się.
- Możesz mnie puścić? - usłyszałem po krótkiej chwili. Nie chciałem tego robić.
- Nie mogę Lily - uśmiechnąłem się do Niej na co znów wydała grymas niezadowolenia. Jeszcze żadna dziewczyna nie była tak uparta i nie chciała bym ją całował czy obejmował. Ona była inna i to mi się w Niej podobało.
- Mam na imię Emily rozumiesz czy nie dotarło? - parsknęła na co mocniej zacisnąłem ramiona wokół jej ciała.
- Przepraszam Lily - zaśmiałem się gdy fuknęła w moją stronę kiwając przecząco głową. Już lubię ją denerwować. Moja nowa pasja. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi i moich czterech przyjaciół z nich wychodzących.
- Hazz kto to? - wskazując palcem na Emily zapytał mnie Malik opierając się o ścianę.
- To jest Emily. Pracuje tu a Wy nie macie prawa jej dotknąć zrozumiano? - warknąłem w Ich kierunku patrząc na każdego po kolei. Wszyscy przytaknęli oprócz Lou, który zawsze musi mieć jakieś ale. Obiecuję, że kiedyś go zabije. Czułem, że Emm się Ich bała dlatego szczelniej zamknąłem Ją w moich ramionach próbując ochronić przed wszystkim i wszystkimi. Lou pokazał mi głową zaplecze chcąc pogadać w cztery oczy.
 - Skarbie zaraz wrócę, nigdzie się nie ruszaj dobrze? - oznajmiłem spokojnie mojej Lily, jakby to miało pomóc. Wychodząc spiorunowałem resztę wzrokiem zabójcy dając do zrozumienia, że jeśli położą palec na Emm zabiję Ich. Wszedłem szybko za Lou a Jego oczy tryskały czernią gdy odwrócił się w moim kierunku. Był wściekły.
- Co Ty sobie ku*wa wyobrażasz Hazz? - podniósł na mnie głos.
Nikt mi nie będzie rozkazywał do cholery.





* Przeczytałaś/łeś? Zostaw komentarz *

~ Original Wingz ;3

12 komentarzy: