czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 39



NOWOŚĆ!
Małe cyferki na liczniku zwiększały się gdy tylko mocniej dociskałam pedał gazu. Nie panowałam nad samą sobą ale wiem, że do czasu gdy będę przed drzwiami Harry'ego wszystko się uspokoi. Droga nie zajęła mi długo i mam szczęście, że mężczyzna, któremu wystawiłam język za zbyt wolną jazdę odpuścił sobie własne groźby skierowane do mnie i zapomniał o moim chwilowym nieopanowaniu. Od czasu gdy jestem z Harry'm zdarza się to dosyć często ale zawsze znajduje wymówkę by w głębi ducha eliminować poczucie winy. Skręciłam powoli w małą uliczkę gdzie znajduje się kilka potężnych domów i zaparkowałam przy jednym z nich. Ta dzielnica jest wyjątkowo piękna ale mieszkają tu tylko ci zamożni na co ja sobie nie mogę pozwolić. Siedziałam przez kilka minut, które ciągnęły się dość długo myśląc jak zaprosić Harry'ego na tę uroczystość. Moje serce biło tak głośno, że moje myśli nie potrafiły tego zagłuszyć i nie mogłam się ruszyć gdy czułam jak niewidzialna lina ściskała mój żołądek.
- Poradzisz sobie - pocieszałam siebie i uśmiechałam w duchu. - Nie powinno być źle - wypowiedziałam ostatnie słowa zamykając drzwi i przechodząc na drugą stronę ulicy. Znalazłam się szybko przed ogromnymi, mosiężnymi drzwiami. Wyciągnęłam drżącą dłoń ale nie miałam na tyle odwagi by chwycić srebrną kłódkę. Podniosłam rękę po raz drugi i próbowałam pociągnąć za nią kiedy drzwi leniwie otworzyły się a moje oczy powiększyły swoje rozmiary gdy ujrzałam obcego mężczyznę stojącego przede mną.
- Czego tu? Zabłądziłaś panienko? - lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu kiedy moje serce podchodziło do gardła. Wzdrygnęłam się gdy zaatakował mnie chłód jego zimnych słów. Gbur.
- Ja.. tylko chciałam.. - zapomniałam co mam mówić gdy jego czarne oczy wędrowały po mojej twarzy. Odsunęłam się gdy poczułam jego rękę, która mocno ścisnęła moje ramie po czym obrała drogę niżej.
- Zostaw mnie! - pisnęłam i cofnęłam się do tyłu potykając się o stopień.
- Co ty kurwa robisz? - dobiegł mnie wściekły głos Harry'ego gdy przedarł się obok chłopaka i chwycił mnie w talii. Stałam twarzą w twarz z nieznajomym a moja pewność siebie wzrastała wraz z przyjściem Harry'ego. Jednak on nie był taki pewny siebie jak przed przyjściem Harry'ego.
- To ona? - zapytał zdziwiony patrząc co chwilę na mnie i Harry'ego.
- Tak a tobie radze zachować dystans i nie zbliżać się do niej - syknął przez zaciśnięte zęby. Zesztywniałam czując jak jego ręka mocniej przyciągnęła mnie do niego.
- Spoko stary, przecież jest twoja - zaśmiał się ale uśmiech nie gościł długo na jego twarzy gdy Harry spojrzał na niego wściekły.
- Nie gap się tak i wracaj do tego za co ci płacę. Na pewno nie za to byś się ślinił na widok mojej dziewczyny! - warknął Harry i gdy tylko drzwi się zamknęły poczułam jego delikatne usta na moich. Całował mnie tak łapczywie jakbyśmy się nie widzieli przez dość długi czas.
- Co tu robisz? - jego ton był łagodny w przeciwieństwie do tego, którym odnosił się do tego chłopaka.
Czułam jego palące spojrzenie na moim ciele gdy czekał wyczekująco na moją odpowiedź.
- Chciałam cię.. zaprosić - spuściłam wzrok nieśmiało szepcząc te trzy słowa.
Chwycił mój podbródek zmuszając mnie bym na niego spojrzała. Uśmiechnął się a ja czułam, że się rumienię.
- Ty mnie zapraszasz? - zaśmiał się a ja czułam się jak jakaś idiotka.
- Wiem, powinnam nie przychodzić i ci o tym nie mówić. Nie mógłbyś wtedy robić ze mnie idiotki! - uniosłam się wyrywając z jego objęć i szybko zbliżałam się do wyjścia. Przewróciłam oczami gdy jedna z jego dłoni mocno owinęła mój nadgarstek.
- Skarbie nie o to mi chodziło wiesz o tym! - patrzyłam w dół na swoje buty ale dobrze wiem, że był zły a jego szczęka była zaciśnięta tak samo mocno jak dłoń na moim nadgarstku.
- Taa, puść mnie, to boli - próbuję wyswobodzić się z jego uścisku czując napływające łzy.
- Przepraszam - cofnął się jakby wyrwany z transu i patrzył na zaczerwienione miejsce.
- Fajnie teraz moja matka i Tom nie dadzą mi spokoju z pytaniami co się stało - mruknęłam patrząc na bolący nadgarstek. Harry zdało się usłyszał moje słowa podnosząc wzrok na moją twarz.
- Kim on jest? - spoważniał a moje oczy rozwarły się szerzej gdy stanął milimetry ode mnie sprawiając że czułam się bezbronna pod jego miażdżącym wzrokiem i silnymi ramionami. Czułam jego gorący i szybki oddech gdy próbował się dowiedzieć kim jest Tom.
- Przyjaciel rodziny, idzie razem ze mną na ślub ojca - mówiłam pewnie czego mogłam potem żałować.
Kątem oka zauważyłam jak mocniej zaciska pięści i to co powiedziałam tylko go bardziej zdenerwowało.
- Co kurwa?! On razem z tobą? Nigdy! Zapomnij, nie zgadzam się, idziesz ze mną, ja jestem twoim chłopakiem nie jakiś pieprzony Tom! - krzyknął łapiąc mnie mocno za ramiona i potrząsając moim przerażonym ciałem.
- Chciałam cię zaprosić żebyś poszedł ze mną bo chcę byś był tam ze mną ale wolałeś to wyśmiać. Nie zachowuj się tak! - również podniosłam głos próbując zapanować nad jego budującą się agresją.
- Na pewno nie pójdziesz tam beze mnie będąc z nim! To moje zadanie by tam być z tobą nie jego! - warknął puszczając mnie i korzystając z odrobiny przestrzeni cofnęłam się o kilka kroków.
- Nie poszedłbyś gdybym nie powiedziała ci że ktoś idzie ze mną - spuściłam głowę spoglądając ponownie na moje buty. Nie odpowiadał co utwardzało moje przekonanie, że gdybym miała iść sama nie znalazł by dla mnie czasu. Nawet nie pytałam, po prostu to wiedziałam. Zabolało Harry.
- Przestraszyłem cię moim zachowaniem? - zapytał drżącym głosem jakby obawiał się mojego potwierdzenia. Zdziwiło mnie to jak szybko zmienił temat i swoje zachowanie.
Nie mogłam nic powiedzieć, w odpowiedzi pokiwałam głową i czułam jak pieką mnie oczy. Harry zakrył twarz dłońmi i w zdenerwowaniu przeczesał włosy. Spojrzałam na niego, był strasznie zdenerwowany a jego wzrok wodził wszędzie byleby nie w moim kierunku. Zamknął oczy mocno ściskając powieki ja za to dałam upust moim emocjom gdy zobaczyłam pojedyncze kropelki wydostające się z jego oczu. Otworzył je ponownie patrząc głęboko w moje oczy, widziałam w nich ból i poczucie winy za to, że ja byłam celem wyładowania jego agresji. Złapał delikatnie moją dłoń i podniósł do swoich ust delikatnie całując czerwone miejsce. Robił to z tak wielką uwagą i zaangażowaniem jakby była to rzecz, która uratuje mu życie.
- Wiesz, że nigdy celowo bym cię nie skrzywdził - potwierdził swoje słowa w których nadal czułam ból, który on za wszelką cenę chciał odebrać i sam poczuć.
- Wiem - szepnęłam przenosząc wolną dłoń na jego kark przyciągając do siebie.
- Wstań - podniósł się z kolan, przyciągnął mnie do siebie i lekko kołysając naszymi ciałami ciągle przepraszał mnie za to co zrobił.
- Harry wszystko w porządku, na prawdę - zapewniłam go odrywając się od jego ciepłego ciała. Przybliżył się do mojej twarzy, które teraz dzieliły milimetry i delikatnie przywarł do mnie ustami. Nie całował mnie lecz czułam jego drżące usta na moich.
- Kocham Cię - wyszeptał gładząc kciukiem jednej ręki mój policzek.
- Też Cię kocham - uśmiechnął się i moje kąciki ust powędrowały w górę gdy czułam jak jego loki łaskoczą moją skórę.
- Pójdę z tobą kochanie, na pewno - pocałował mnie delikatnie po czym przytulił. Zamknęłam oczy przywierając do jego klatki i czując bicie jego serca.
- Trochę się tego obawiam - odzywam się po chwili i przerywam panującą ciszę.
Odrywa mnie powoli od siebie i patrzy pytająco w moje oczy.
- Spotkania z nim, nie znam go. Zostawił mnie i mamę gdy byłam mała i założył sobie nową rodzinę tutaj - patrzyłam na usta Harry'ego, które uformowały się w literę "o". Wiem, że jest zszokowany tym co powiedziałam i poczułam jak mocniej przyciąga mnie do siebie. Pocałowałam jego gorącą skórę na szyi czując jak jego mięśnie się rozluźniają.
- Jesteś zły? - pytam spoglądając na niego w górę.
- Tak, na twojego ojca. Jest kompletnym chujem zostawiając ciebie małą i twoją mamę skazane na siebie - czuje nieprzyjemne uczucie rozchodzące się po moim ciele gdy znów używa ostrego tonu. Wzdrygam się co zauważa i delikatnie gładzi moje plecy co mnie uspokaja.
- Nie powinieneś być zły na tego człowieka. Nie znamy go i nie wiem co było przyczyną odejścia - uspokajam go wtapiając swoje palce w jego loki.
- Przepraszam - szepcze i całuje mnie gdy w sekundzie drzwi się otwierają i wybiega z nich kolejny nieznany mi chłopak.
- Szefie problem - moje oczy rozszerzają się gdy słyszę w jaki sposób chłopak zwrócił się  do Harry'ego.
- Szefie? - pytam mocniej zaciskając ręce na ramionach Harry'ego.
- Kurwa! Zajmij się nią i nie próbuj nic robić, wszystko widzę! - warknął i szybko wbiegł do domu trzaskając drzwiami. Nadal stałam zszokowana patrząc co chwile na wysokiego chłopaka. Może on mi powie skąd Harry zyskał przydomek szefa.
- Harry jest twoim szefem? - zapytałam posyłając mu lekki uśmiech.
W odpowiedzi pokiwał głową odwdzięczając się a ja zrezygnowana tym, że nic z niego nie wyciągnę wypuściłam powietrze i popatrzyłam na niego gniewnie.
- Nie łódź się skarbie, że coś ci powiem. Nie patrz tak na mnie bo jesteś seksowna gdy się złościsz i wiesz... - moje oczy rozszerzają się i nie mal duszę się powietrzem gdy słyszę jego słowa. Dobrze wiem o co mu chodzi i ciesze się gdy tego nie mówi.
- Gdyby Harry tu był - ostrzegam go i uśmiecham w duchu gdy chłopak sztywnieje słysząc  imię swojego szefa.
- Powiedz mu a wykorzystam swoje umiejętności względem ciebie - puszcza mi oko i czuję obrzydzenie, jest na prawdę chamski.
- Jesteś obrzydliwy, widzę że Harry nie umie dobierać sobie dobrych pracowników - lustruję go z góry w dół i zgadzam się z wypowiedzianymi słowami.
- Wszystkiego nauczył mnie twój chłopak. Nie myśl sobie, że te sprośne teksty to moja robota. Używał ich zawsze gdy przyprowadzał ładne dziewczynki do domu. Nigdy im nie dorównasz - czuje jak wzrasta we mnie poziom agresji i czuje palące uczucie w moim podbrzuszu. Spoglądam na niego i widzę jak się uśmiecha próbując mnie wyprowadzić z równowagi. Zaciskam szczękę formując usta w cienką linię i zaciskam pięści.
- Nie myśl sobie, że mnie sprowokujesz. Nie zachowuje się jak one wszystkie. Tanie dziwki z toną tapety, wylakierowanymi włosami i obcisłą sukienką, która więcej pokazuje niżeli zasłania. Nie należę do nich dlatego nie jestem tanim i sztucznym badziewiem, które przelecisz i zostawiasz - uśmiecham się i jednocześnie jestem zszokowana tym jakie słowa ulatują z moich warg. Duma przejmuje dowodzenie gdy widzę zdumienie na twarzy chłopaka, po czym zastępuje je uznanie.
- Jednak masz coś w sobie skarbie. To pewnie tak podnieca szefa ale wyglądasz na poukładaną dziewczynkę, jestem zdumiony twoimi ostrymi słowami. Pewnie szef cię tego nauczył - krzyżuje ręce na piersi i staje w lekkim rozkroku na co cofam się kilka kroków pewnie opierając o mur.
- Posiadam mózg w odróżnieniu do innych dziewczyn, które tu pewnie były - mówię pewnie. Czuję narastającą wściekłość kiedy przed oczyma widnieje obraz Harry'ego zabawiającego z tanimi dziewczynami, które dzień później porzuca. Ciekawi mnie czy to był sposób na zaspokojenie czy znalezienie miłości. Wszystkie te dziewczyny były przyciągane do Harry'ego jak magnes, jego wygląd, którym prezentował się jako ktoś kto rządzi, ma władze i jest niebezpieczny sprawiał, że kobiety lgnęły do niego jak muchy.
- Nie tylko to. Taka uroda jest rzadko spotykana - ponownie się uśmiecha a ja z trudem przełykam ślinę czując gulę w moim gardle. Jestem zła na Harry'ego ale jestem pewna, że mnie kocha a jednorazowe wybryki to przygody z przeszłości, które teraz na pewno nie mają miejsca.
- Nigdy nie miał dziewczyny na dłużej niż jedna noc. Zabawiał się a jak to szef zabawić się umie z panienkami i następnego wieczoru przyprowadzał nowiutką zabaweczkę. Każdy w domu mógł się nią bawić ilekroć miał potrzebę, z tobą to widzę na poważnie coś - zaśmiał się kiwając głową i ponownie spojrzał na mnie. Byłam coraz bardziej zdenerwowana tą wymiana zdań, nie dowiadując się od niego niczego co by mnie zainteresowało. Pewnie Harry ukrywa to przede mną i wyjaśnił im, że jeśli pisną mi słówko to gorzko za to zapłacą.
- Nie wiem po co mi to mówisz? - pytam wyczekująco.
- Gdy tylko Sam wrócił do domu opowiedział o tym co zaszło gdy przyszłaś. Szef nie pozwolił mu się do ciebie zbliżać, jesteś jego. Żaden z nas nie może się do ciebie dobierać - mówił to z pewnym zrezygnowaniem i kpiną. Wiedziałam, że gdy nie ma Harry'ego są pewni siebie myśląc czego to by oni nie zrobili ale dobrze widziałam jak się zachowywała ta dwójka gdy tylko Harry na nich spojrzał.
- Dlatego sądzę, że nie powinieneś mówić do mnie tego wszystkiego - mówię z udawanym uśmiechem gdy ten podnosi ręce w obronnym geście.
- Skarbie nie ma szefa więc kto mi zabroni? - śmieje się gardłowo i patrze na niego również z wymalowanym na ustach uśmiechem kiedy zdałam sobie sprawę, że Harry od dobrych kilku minut nasłuchuje naszą rozmowę.
- Ja - krótko ale wściekle Harry. Chłopak natychmiastowo odwraca się w jego stronę i słysząc zimny ton swojego szefa zamiera w miejscu. Otwiera usta gorączkowo rozglądając się dookoła i szukając dobrej dla niego wymówki.
- Chcesz mi coś powiedzieć Smith? - Harry powoli schodzi ze schodów stopień za stopniem wbijając chłopaka w ziemie swoim wzrokiem.
- Ni.. nie szefie, prze.. przepraszam. Tylko rozmawialiśmy, nic wielkiego - chłopak jąkał się i wraz z jednym krokiem Harry'ego w jego stronę ten oddalał się kiedy na swojej drodze napotkał mur. Widziałam w jego oczach strach i dziwię się jego zachowaniu gdy nie było przy nas Harry'ego.
- Jeśli twój szef Smith daje ci rozkaz abyś nie zbliżał się do jego kobiety ty myślisz tylko fiutem? Może pora nauczyć go opanowania i nie tykania cudzych dziewczyn? - Harry zbliżał się do niego zmniejszając dzieląca ich odległość i za każdym razem widziałam pewny siebie uśmiech na ustach Harry'ego. Nie mogłam pominąć pulsującej żyły na jego szyi, zaciśniętej szczęki, napiętych mięśni i pięści, które tylko chciały uderzyć chłopaka.
- Szefie nic nie zrobiłem, przyrzekam! - podniósł głowę zażarcie tłumacząc się, że był całkowicie grzeczny w moim towarzystwie.
- Zamknij się albo właduje ci kulkę miedzy nogi - ton Harry'ego nie był chłodny i zdziwiłam się gdy się zaśmiał. - Wyobrażasz sobie Smith jaki to musi być ból? - zaśmiał się gardłowo czerpiąc satysfakcje z górowania nad chłopakiem. Mimo tego co mówił i obrzydzenia jakie nadal czuję fala współczucia ogarnia moje ciało i zastanawiam się czy powinnam to przerwać w tej chwili zanim Harry zrobi coś czego może żałować.
- Nie szefie, ale nic jej nie zrobiłem - chłopak nieustannie bronił swoich słów jakby od tego zależało jego życie.
- Nie kłam mi w żywe oczy dupku! Mam pośredników oraz kamery, które wszystko widzą - podszedł do niego bliżej dopasowując powoli swoją złożoną pięść do policzka chłopaka. - i słyszą więc nie myśl, że zrobisz ze mnie idiotę skarbie - podkreślił ostatnie słowo naśladując chłopaka krótkie chwile temu i przechylił głowę w bok ponownie przymierzając pięść do twarzy Smith'a. Chłopak był pewny, że Harry nie zrobi mu nic złego ale przekonał się jak bardzo był w błędzie gdy Harry powoli odciągnął swoją pięść od jego policzka i ponownie szybkim i zdecydowanym ruchem uderzył chłopaka w twarz a ten padł z krzykiem na ziemię.
- Harry! - krzyknęłam i podbiegając do niego chwyciłam jego ramiona próbując powstrzymać od zadawania kolejnych ciosów.




*Czytasz - komentujesz*


Pewnie dziwicie się czemu napisałam "NOWOŚĆ!" ? Domyślacie się, że rozdział jest całkiem inny? Jeśli tak to napiszcie czy się Wam podobał.
Chodzi o to, że:
1. Nie mam weny na pisanie tego ff i wydaje mi się dość nieciekawe.
2. Mam pomysł na inne ff, którego właśnie wstawiłam rozdział, jest on małą kontynuacją poprzedniego rozdziału tego ff jak zauważyliście . Oczywiście to nie pierwszy rozdział ale pojawi się. 

Zdecydujcie czy chcecie bym ciągnęła to ff czy .. zaczęła pisać inne z innymi bohaterami? (w tym rozdziale nie zostało użyte imię - Emily gdyż główna bohaterka tamtego ff nie będzie miała tego imienia) 

Decyzja dla Was i dziękuje wytrwałym i przepraszam za takie opóźnienie :c

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 38



Gdy tylko Styles zamyka za sobą drzwi w mojej głowie pojawia się tysiąc myśli i miliony kłamstw. Na prawdę chce to odbudować i to jak się zachował było dla mnie całkowitą nowością. Nigdy wcześniej od naszej znajomości nie widziałam w Jego oczach tego co widziałam jeszcze kilka minut temu. Jeśli mu na prawdę zależy postara się i zmieni, dla mnie. Tylko czy ja jestem sprawiedliwa? Mama i Chris zamierzają przyjechać dopiero dziś wieczorem dlatego ja zrobiłam to wcześniej by móc nacieszyć się Kim i spędzić z Nią kilka chwil. Jeśli Harry i Chris się spotkają myślę, że nie będzie to zbyt miłe spotkanie ale jeśli obietnice Harry'ego okażą się prawdą pohamuje się i nie będę musiała dziwie się czuć w ich towarzystwie. Obawiam się tego ale jeśli chcę się dla mnie zmienić musi zrobić to od zaraz. Nie zastanawiając się chwili dłużej wyciągam telefon z kieszeni spodni i wybieram numer do Kimberly.
- Hej śliczna - odzywa się po kilku sygnałach.
Odsuwam telefon gdy piszczy do słuchawki a ja tracę słuch.
- Cześć i nie mów tak do mnie - przewracam oczami i śmieje się gdy słyszę jej zaraźliwy chichot.
- Wiesz jestem już w domu i był Harry, musimy się spotkać - błądzę palcem po blacie i przemieszczam się z pomieszczenia do innego.
Sądzę, że może być zła, że nie zadzwoniłam z lotniska, że nie przyjechała po mnie i teraz będę musiała wysłuchiwać jej marudzenia.
- Czemu nie zadzwoniłaś wcześniej? Przyjechałabym po Ciebie - śmieje się na to jak genialnie przewidziałam to co zrobi. Zbyt długo ją znam by się mylić.
- To nieistotne, musimy się spotkać - siadam na kanapie i przeskakuje między programami w poszukiwaniu czegokolwiek.
- Jasne, jestem w galerii, przyjeżdżaj - wydziera się ponownie.
- Ok - mówię i rozłączam się zabierając kluczyki.
Wsiadam do auta i powoli kieruje się do galerii. Spoglądam na godzinę, która wskazuje dość wczesną porę. Uświadamiam sobie, że mam jeszcze kilka godzin do przyjazdu mamy i Chris'a. Zastanawiam się czy to spotkanie pójdzie tak jak tego chcę i czy obietnice Harry'ego są słuszne. Przez chwilę myślę o nim wyobrażając sobie to spotkanie i zachowanie Hazzy. Nie zastanawiam się nad drogą i nieszczęśliwie zaliczam stłuczkę z towarzyszem drogi.
- Kurwa! - zaklinam i opieram czoło o kierownicę. Mój błąd ale szczerze mam za dużo na głowie.
Wychodzę z samochodu i obliczam sobie straty jakie poniosłam przez własną głupotę. Sądzę, że zarysowanie auta nie wyniesie z mojego portfela zbyt wiele, przynajmniej to coś dobrego w tym wszystkim. Moje serce podchodzi do gardła gdy słyszę za plecami niski głos mężczyzny.
- Ja pana bardzo.. - odwracam się i urywam w połowie.
Skanuję tylko o kilka lat starszego ode mnie chłopaka i nie mogę uwierzyć, że to wszystko się dzieje.
Jest wysoki, mniej więcej wzrostu Harry'ego, ma krótko ścięte, kruczoczarne włosy i tego samego koloru oczy. Ma na sobie czarną koszulę, która świetnie kontrastuje z Jego karnacją oraz rurki. Uśmiecha się do mnie i spoglądam mimowolnie na Jego usta, które układają się w doskonały uśmiech ukazując szereg nieskazitelnie białych zębów. O czym do cholery myślę? Wracam do rzeczywistości i próbuje się otrząsnąć.
- Przepraszam ja się zamyśliłam - tłumaczę chaotycznie wymachując rękami jakby to miało mi pomóc.
- Rozumiem Cię, nie stało się nic wielkiego - ponownie obdarza mnie uśmiechem i nic nie poradzę, że go odwzajemniam. Moja głowa kieruje się w dół gdy czuje jak znajome wypieki wpełzają na moje policzki.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem tak ślicznej i słodkiej dziewczyny - komplementuje mnie i w skutek czego chichocze. Harry nigdy nie obdarowywał mnie dużą ilością komplementów i nawet na jednej ręce mogłabym je zliczyć. To jest na prawdę miłe ale nawet nie znam Jego imienia a on wyjeżdża z takim czymś. Jest to trochę zabawne i nie lubię tego typu rzeczy. Chłopak pokazuje się wtedy w negatywnym świetle, nie wiem jak ktoś inny ale mam takie zdanie na ten temat.
- Dziękuje - mówię szybko i tak prędko jak się da chce już odjechać.
Odwracam się na pięcie i wyciągam rękę by otworzyć drzwi ale silne dłonie chłopak mnie powstrzymują.
- Poczekaj. Nawet nie wiem jak masz na imię - czuje dyskomfort gdy zaciska swoje place wokół mojego nadgarstka.
- Jestem Lily, miło mi i muszę jechać, spieszę się - tłumaczę na jednym wdechu i nie widzę innego wyjścia jak zostawienie mnie w spokoju.
- Jestem Tom - uśmiecha się na co automatycznie odwracam głowę.
- Fajnie, daj mi spokój! - podnoszę głos i wyrywam się.
- Poczekaj jeszcze nie skończyłem! - łapie mnie w pasie i akurat pech chciał by zdarzyło się to na najmniej ruchliwej drodze.
- Ale ja tak - mówię mu i wymierzam chłopakowi cios między nogi.
Jestem dumna gdy widzę jak skręca się na ziemi. Pocieram dłonie i wsiadam do samochodu po czym szybko opuszczam to miejsce. Niech radzi sobie sam, zasłużył na to.
Po kilku minutach brawurowej jazdy docieram na wskazane przez przyjaciółkę miejsce i opuszczam auto. Jestem w szoku gdy czuje czyjeś ręce mocno oplatające moje ciało i znajomy krzyk Kim.
- Jak ja się za Tobą stęskniłam dziewczyno! - skacze z radości a ja próbuje opanować dziewczynę gdy każda para oczy spogląda w naszą stronę.
- Ja za Tobą też ale nie było to aż tak długo. Każdy się patrzy - rzucam pojedyncze spojrzenie w jej stronę i uśmiecham się gdy zaprzestaje swojemu entuzjazmowi.
- Jak z Harry'm? - wypala kiedy mamy zamiar wejść do środka.
Stoję w miejscu i zastanawiam się nad tym czy mam skłamać czy mówić prawdę. Jesteśmy w samym środku i nie jest świetnie między nami ale też bywało gorzej.
- Zaprosiłam go dziś na kolacje - oświadczam jej gdy wchodzimy do skromnej kafejki.
- A to nie On powinien zaprosić Ciebie? - pyta zdziwiona gdy ja się śmieję.
- Zostałam zmuszona do tego by spotkać się z ojcem, po raz pierwszy i to własna matka mnie w to wplątała. Zaprosiłam też Chris'a by mi towarzyszył ale nie wiedziałam, że tak szybko wybaczę Harry'emu i też Go zaproszę - tłumaczę a oczy mojej przyjaciółki z każdym słowem powiększają się w niedowierzaniu.
- No to nieźle namieszałaś - ewidentnie nie jest zadowolona z tego co właśnie powiedziałam.
- Dziękuje mojej przyjaciółce za pocieszenie, na prawdę - próbuje wstać ale skutecznie mi to uniemożliwia.
- Przepraszam po prostu nie wiem co ja bym zrobiła, wiemy jaki jest Harry - spogląda na mnie i wiem co ma na myśli. W mojej głowie widnieje tylko jeden obraz - Harry, który zabija Chris'a gdy tylko się dowie, że to on. Zamykam oczy i próbuję poukładać sobie to spotkanie. Jeśli Harry wybuchnie moja rodzina skreśli go na starcie a matka zabroni mi kontaktów z takim człowiekiem. Wiem, że mi nie zrobi krzywdy co buduje pewne bezpieczeństwo dzięki któremu czuje się przy Nim dobrze a dzisiejszy wieczór może to zniszczyć.
- Powinnaś powiedzieć mu to wcześniej żeby nie zrobił nic na kolacji - plan Kim został właśnie wyczytany z moich myśli. Kocham ta dziewczynę za wspaniałe rady choć ona nigdy nie zna wyjścia z moich problemów. - Dobra, muszę z Nim pogadać - mówię.
Składamy zamówienia i po chwili dostaje swoją kawę. Chcę spędzić te kilka minut w towarzystwie Kim i nie myśleć o być może najgorszym wieczorze mojego życia. Po godzinie chodzenia moje nogi odmawiają posłuszeństwa a moje ręce bolą od noszenia kilkunastu dość ciężkich toreb.
- Możemy dać sobie już spokój? - pytam ledwo stojąc.
- Tak, wszystko co było mi potrzebne mam, Ty też jesteś gotowa na - przerywa wiedząc, że nie jest to temat na, który chciałabym rozmawiać.
- Taa, wszystko mam - rozglądam się by znaleźć interesujący mnie punkt.
Atmosfera stała się nagle dość krępująca i pierwszy raz dziwnie czuje się w towarzystwie Kimberly.
- Odwiozę Cię ok? - pytam spoglądając na dziewczynę.
- Taa, byłoby fajnie a Ty nie jedziesz? - kolejne krępujące pytanie wypływa z Jej ust i muszę udzielić odpowiedzi, cudownie.
- Pojadę pogadać z Harry'm - mówię i wyprzedzam dziewczynę kierując się do wyjścia.
Po kilku minutach jesteśmy na miejscu a moje serce bije szybciej na samo wspomnienie rozmowy z Harry'm. Pomagam Kim wypakować wszystkie torby a brak banknotów w moim portfelu to na prawdę najmniejsze zmartwienie. Żegna mnie buziakiem sto razy życząc powodzenia przy rozmowie ze Styles'em ale to w ogólne mi nie pomaga.
- To nie będzie proste, zaraz umrę - chodzę w kółko próbując pozbierać myśli.
Zastanawiam się co mu powiedzieć, czy będzie w dobrym a może złym humorze, czy coś pójdzie nie tak?
- Cholera! - krzyczę rozładowując swój gniew na moim kochanym aucie.
- Uspokój się Emi, jeśli chcesz pojadę tam z Tobą - przytula mnie próbując uspokoić ale teraz nic, dosłownie nic mi nie pomorze.
- Emily kochanie! - próbuje złapać oddech i nie stracić równowagi gdy widzę moją matkę i Chris'a z walizkami. Moje oczy przeskakują z jednej osoby na druga i jestem w kompletnym szoku, tylko ich mi brakowało do tego. Mieli być za dwie godziny a nie teraz, tu, przed naszym domem.
- Kurwa! - przytulam Kim i próbuje opanować gniew.
- Kim nie wytrzymam tego, musisz obie z Nimi poradzić - mówię dziewczynie i pomimo wołań mojej matki wsiadam do samochodu i jadę najdalej jak to możliwe.





* Czytasz - komentujesz *


Strasznie przepraszam za taką długą nieobecność ale: brak weny i pomysłów na nowe rozdziały. Wakacje więc i wyjazdy, spotkania i chciałabym je jak najlepiej wykorzystać, regeneracja do nowej szkoły. I najważniejsze MAŁO KOMENTARZY I OSÓB :C

Gdybyście (moi kochani czytelnicy) mogli rozsyłać linka z tym fanfiction do swoich znajomych lub innych Directioner? Była bym bardzo wdzięczna ale nic na siłę :)

DZIĘKUJE TYM KTÓRZY ZOSTALI !! 
KOCHAM WAS <33

Rozdziały będą się pojawiać, będą częściej ale nie wiem czy będzie akcja i ciekawe pomysły na rozdziały :C
A więc dziękuje i wyruszam na szukanie inspiracji, weny, pomysłów :)
Najlepiej szuka mi się przy ulubionej muzyce bo ową mam ale cały czas, ciągle szukam nowych aby były rozdziały, jeśli macie ciekawe piosenki piszcie w komach (może mi pomogą) i będę wdzięczna <3


wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 37



Reszta drogi mija nam w niezręcznej ciszy, która doskwiera mi do samego końca. Dziewczyna nerwowo wystukuje rytm na swoim kolanie bawiąc się ramiączkiem torebki więc i ja podążam w jej ślady stukając palcami w kierownice.
- Kiedy zacznie się ta Twoja zabawa? - pytam spoglądając na nią przez krótką chwilę.
- O 20 a co zamierzasz się pojawić? - uśmiecha się zaskoczona.
- Nie, tak tylko pytam - parskam i odrobinę przyspieszam by znaleźć się jak najszybciej przy celu.
Po niecałej minucie parkuję przed domem i opuszczam go równie szybko gdy dziewczyna próbuje wziąć torby. Czekam na nią gdy wyciąga jedna po drugiej i skacze by zamknąć bagażnik. Wygląda to dość komicznie i nie ukrywam śmiechu po czym zabieram je i czekam pod drzwiami aż łaskawie je otworzy.
Od klucza je i wchodzi do środka więc robię to samo.
- Gdzie to położyć? - pytam stojąc w korytarzu.
Wskazuje palcem kuchnie więc zabieram torby i łokciem otwieram drzwi w środku doznając niemałego szoku.
- Lily? - pytam cicho a torby lądują na podłogę.
- Harry? - jest oszołomiona równie bardzo co ja.
- Co to było do.. - wskakuje do kuchni zła Kim, jest teraz tak samo zaskoczona jak my.
- Przyjechałam wcześniej - jąka się Lily spoglądając w dół.
Boli mnie to w jaki chłodny sposób spojrzała na mnie a teraz wbija go w podłogę. Wiem, że jestem winny, wiem że nie chce ze mną rozmawiać ale spokój jaki emituje jest naprawdę dziwny i wiem że Lily jest nie tylko zła ale i skołowana tą sytuacją. Muszę wykonać jakikolwiek ruch, powiedzieć coś, wyjaśnić te gówno.
Boje się tego co mogę powiedzieć głupiego by nie pogarszać tej beznadziejnej sytuacji. Chcę się ruszyć i podejść do niej, przytulić, cokolwiek ale w tym momencie moje ciało odmawia mi posłuszeństwa.
- Lili posłuchaj.. - mówię z trudnością.
Mój głos drży i cholernie się boje gdy przerywa mi i gwałtownie podnosi się odchodzą na kilka kroków.
- Nie mamy o czym Harry - szepcze cicho.
Czuję gromadzące się łzy w kącikach moich oczu i jeśli będzie między nami nadal taki dystans nie wiem ile wytrzymam, nie chcę się nad tym zastanawiać.
- Musisz mnie posłuchać, proszę Lily - wręcz błagam.
Podchodzę do dziewczyny pocierając rękoma jej ramiona lecz szybko odchodzi. Łapie jej rękę i klękam przed nią obejmując jej nogi.
- Przepraszam, wiem że spieprzyłem! To jest kurwa takie trudne, błagam daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę a obiecuje, że Cię nie zawiodę i będę pracował nad sobą, proszę Cię - nie powstrzymuje łez plamiąc jeansy Lily.
- Nie wiem.. - zaczyna a moje serce kołata niespokojnie.
- Wiem, zachowywałem się jak dupek, prosiłaś mnie a ja zawodziłem ale teraz postaram się zmienić, obiecuje. Błagam o ostatnią szansę, bez Ciebie nie potrafię żyć, muszę mieć Cię blisko przy sobie, jesteś moim oddechem, kocham Cię, tak strasznie, najmocniej, musisz mi pomóc - łkam nadal mocno trzymając ją w talii.
- Proszę wstań - czuje jej ciepłe dłonie na moim karku, za którymi tak strasznie tęskniłem.
Powoli spełniam jej prośbę i po chwili stoję spoglądając w niebieskie tęczówki Lily.
- Dasz mi tę szanse? - wręcz błagam.
- Daj mi czas ja.. - mówi.
Przerywa gdy moje wargi desperacko napierają na jej usta. Tak bardzo tego pragnąłem, tak strasznie mi jej brak. Gdyby tylko wiedziała ile dla mnie znaczy, jak ważna jest i jak trudno było mi bez niej.
- Zastanowisz się tak? - pytam żałośnie.
Potwierdza a moje obawy wyparowują i czuję wewnętrznie ulgę. Nadal się boje i nie wiem jak to będzie ale przynajmniej wiem, że nie skreśla Nas tak po prostu. Przez dłuższą chwile żadne z Nas nie wypowiada żadnego zbędnego słowa i zaczynam wyczuwać dziwną atmosferę. Moje oczy wędrują na wszystkie teraz ciekawe obiekty jak podłoga czy moje buty. Czuje się dość niezręcznie i pierwszy raz nie potrafię z nią rozmawiać, po wszystkim czuje jakby była dla mnie zupełnie obca i to boli, muszę odbudować wszystko na nowo. Zmienię się na lepsze i pokarze jej, że jestem do tego zdolny, jeśli tylko będzie przy mnie. Nagle czuję wibracje mojego telefonu i moje serce zaczyna przyspieszać gdy dociera do mnie, że Louise i ja mieliśmy się spotkać. Spoglądam nerwowo na Lily i po rozważaniu wszystkiego co może się stać postanawiam odebrać.
- Hej - mówię nie spuszczając wzroku z twarzy Lily.
- Cześć Harry, pamiętasz o Naszym spotkaniu prawda? - pyta i w tej chwili mam chęć ją udusić.
Czy musi mnie o to pytać w tej chwili, musiała właśnie teraz do mnie dzwonić.
Spoglądam cały czas na Lily i zaczynam się coraz bardziej denerwować gdy na jej twarzy formuje się dziwna złość i zdziwienie.
- Taa, wiem ale teraz nie mogę, wybacz, dzisiaj nie - mówię szybko.
Nie chcę aby drążyła ten temat i myślę, że będzie wyrozumiała i się rozłączy.
- Dobrze, ale myślałam, że będziesz mi towarzyszył tego wieczoru - przewracam oczami gdy mówi.
- Umm, coś mi wypadło, nie mogę, muszę kończyć - chcę zakończyć to tak szybko jak to tylko możliwe.
- Jasne, rozumiem - mówi.
Bez zbędnych pożegnań rozłączam się i chowam telefon. Teraz będę musiał wytłumaczyć to Lily jak myślę.
- Przepraszam Lily, to nic ważnego tylko.. - zaczynam się gorączkowo tłumaczyć.
- Rozumiem, nie musisz - ucisza mnie i posyła lekki uśmiech.
Znam ją zbyt dobrze by być pewnym, że wszystko jest dobrze a ona w ogólne nie jest ciekawa czy zła.
Chcę jej to wytłumaczyć by odzyskała do mnie zaufanie ale jeśli rozumie i nie oczekuje tego ode mnie to będę milczał.
- Na długo wróciłaś? - pytam bawiąc się nerwowo palcami.
To na prawdę najgorsza rozmowa jaką musiałem przejść i dalej w nią brnę a to tylko dlatego, że strasznie mi na niej zależy i chce naprawić to co zepsułem. Przy nikim innym zapewne nie stresowałbym się aż tak bardzo jak przy niej.
- Nie - mówi krótko.
Może i nie chce pytać ale wiem, że jest zła za ten głupi telefon.
- Ohh - kurwa czy to wszystko musi być takie trudne.
- Przyjechałam na spotkanie razem z matką i przyjacielem - mówi kierując się do wyjścia.
Podążam szybko za nią i chwytam lekko jej dłoń gdy przyspiesza. Ciesze się gdy jej nie puszcza i pozwala mi się dotknąć. Bardzo mnie wkurzyło to, że ten fagas też tu jest a po naszej ostatniej dość niemiłej rozmowie chcę mu wpierdolić ale jeśli chcę odbudować relacje z Lily muszę się powstrzymać i mam pewien plan. Jeśli uważam go za wroga a na pewno nim jest przebywając blisko mojej Lily co powoduje wzrost agresji muszę być dla niego szczególnie miły i trzymać go na 'smyczy'.
- Przyjacielem? - mówię czego żałuje.
Wiem, że nie powinienem tego mówić bo wracam tym samym do punktu wyjścia i pokazuje, że jestem zazdrosny, ale chcę wiedzieć.
- Tak, coś nie tak? - pyta odwracając się przodem do mnie.
Moje serce wali jak oszalałe gdy czuję jej wzrok, dotyk i to jak mała odległość nas oddziela od siebie. Przyłapuje się na spoglądaniu na jej pełen, malinowe wargi, których dotyk chcę czuć teraz najbardziej ale wiem, że jeśli wszystko ma wypalić muszę dążyć do tego umiarkowanie. Nasze palce nadal są splątane gdy mój umysł układa racjonalną odpowiedź. Przygryzam nerwowo wargę i spuszczam wzrok gdy znajome ciepło oblewa moje policzki.
- Nie, wszystko w porządku, tylko pytam - na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje.
Uśmiecha się i czuję ulgę gdy atmosfera nie jest napięta tak bardzo jak chwilę temu.
- To na prawdę tylko przyjaciel, nie masz podstaw by go na wstępie nie lubić. Nie znasz go jeszcze - mówi a ja czuję jak wszystko przewraca mi się w żołądku.
Jestem pewien, że odebrał telefon Lily i nic jej nie powiedział i nie wie, że dzwoniłem do niej by się skontaktować. Poznałem go i mam prawo nie lubić, nie lubię nikogo kto jest w zbyt bliskich relacjach z moją Lily.
- Wiem więcej niż myślisz ale dobrze - mówię i chcę jej to powiedzieć ale może jeszcze nie teraz.
- O co Ci chodzi Hazz? - pyta unosząc ton co nie wróży nic dobrego.
Czuję ciepło na sercu gdy zdrabnia moje imię ale nie mogę się unosić, nie teraz, zachowaj spokój Harry.
- Nic kochanie, wiem nie znam go ale może chciałabym poznać - oznajmiam chcąc wybrnąć z tego gówna.
- Jesteś na prawdę dziwny - twierdzi i nie sposób bym się z nią nie zgodził bo ma rację.
- Wiem o tym - śmieje się i czuje się szczęśliwy gdy widzę uśmiech na jej twarzy.
- Harry może chcesz iść ze mną, mamą i Chris'em na to spotkanie? Chris miał mnie wspierać ale jeśli chcesz go poznać to może i Ty mnie trochę powspierasz? Skoro zaczynamy od nowa? - pyta i wyczuwam nutę zdenerwowania w jej głosie.
Jestem pewny, że wszystko się ułoży i mi wybacza, inaczej nie pytała by mnie o to czy nie zechciałbym iść z nią na to spotkanie.
- Jasne, oczywiście, że z Tobą pójdę - mówię z entuzjazmem, który udziela się nam obojgu.
- To widzimy się o 20. Teraz idź, muszę przygotować się i iść z Kim na zakupy - śmieje się.
Puszcza moją dłoń na co grymaszę lecz szybko nadrabia to tak bardzo spragnionym pocałunkiem.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, teraz idź - mówi gdy wychodzę.
Jestem szczęśliwy, nie mogę tego zepsuć. Jedyne co mnie dziwi, że tak szybko mi wybaczyła, zapewnia mnie, że mnie kocha i jest tak jak dawniej, jakby nic się nie zmieniło. To wszystko na prawdę szybko się zmienia.




* Czytasz - komentujesz * 

Wybaczcie, że tak długo nic nie dodałam ale brak czasu i poprawki w szkole. :(( 
Na nic nie mam czasu. ;c Podziękowania za cierpliwość dla wytrwałych. < 3

30 komentarzy = Następny. :3


sobota, 31 maja 2014

Rozdział 36



Przewracam papierosa w palcach i patrzę jak dym za każdym razem opuszcza moje usta. Wyciągam telefon by ponownie do Niej zadzwonić ale wiem, że to nie ma sensu. Chcę zrobić coś co będzie mi przypominało o tym okresie i coś co myślę przybliży Nas bardziej, jeśli jeszcze nie zapomniała. Przypominam sobie o Louise, która weszła wtedy w moje życie. Wybieram jej numer zapisany kilka dni temu i czekam aż odbierze.
- Hej Harry - cieszy się czego ja powiedzieć nie mogę.
- Cześć - udaję miłego.
- Chcesz iść ze mną do klubu? - pytam gasząc papierosa.
Zgadza się gdy ze szczęściem upijam łyk zimnego piwa i stawiam na stole po czym zajmuję miejsce na kanapie. Podaje jej szczegóły i robi to samo bo mam zamiar po nią jechać, nie chcę by widziała to jak żyję bez Lily. Na samo wspomnienie Jej formuje się dziwna gula w moim gardle i wypijam piwo po czym odprężam się zamykając oczy. Wszystko co widzę to ciemność i Jej twarz, jest szczęśliwa tylko nie ze mną. Budzę się szybko i czuję jak moje serce niekontrolowanie szybko bije. Próbuję unormować oddech i przecieram mokre od potu włosy. Postanawiam wziąć długi prysznic bo jestem wrakiem człowieka i jeśli ona układa sobie życie z kimś innym czy ja nie powinienem, mam prawo do szczęścia. Wchodzę do łazienki i przez chwilę lustruje swoje odbicie w lustrze. Nie potrafię patrzeć na samego siebie przez to co robię. Gdybym był opanowany byłaby teraz przy mnie i wszystko byłoby w porządku ale moje życie z Nią bez kłótni jest niemożliwe. Zrzucam z siebie ubrania i czuję jak zimna woda dobrze na mnie działa i daje ulgę spiętym mięśniom. Wychodząc patrzę na telefon i postanawiam zrobić małe zakupy składające się jedynie z alkoholu. To wszystko co potrzebuję aby zatopić smutki. Myślę co by było gdybym był teraz z Louise skoro Lily znalazła sobie kogoś innego.  To wszystko boli jeszcze bardziej jeśli o tym wiem. Wsiadam do auta i przeklinam gdy tylko ktoś utrudnia mi szybką jazdę. Wymijam czarne volvo ukazując środkowego palca i uśmiecham się pod nosem gdy jego właściciel wydziera się do swojej żony jakim to jestem szczeniakiem. Parkuje przy najbliższym centrum kierując się w stronę wejścia gdy spotykam znajoma mi twarz.
- Hej Kim - witam się zakładając czarne okulary.
- Cześć Harry, co tam? - pyta ukazując uśmiech. Czy Ona nic nie wie czy pyta mnie po to by wiedzieć jak się czuje i dołować mnie bardziej.
- Dobrze - kłamię i otwieram jej drzwi. - A u Ciebie? - pytam i zabieram jej koszyk z rąk aby go nieść. Pokarzę jej, że potrafię być dobrym chłopakiem a jest ona przyjaciółką Lily więc może i to nie zmieni dużo ale zawsze coś. Chodzę za nią gdy zwinnie wkłada do koszyka wszystkie produkty znajdujące się na półkach a ja z sekundy na kolejną odczuwam większy ciężar.
- Po co tyle tego? - śmieje się bo teraz gdy nie ma Lily jest sama.
- Robię imprezę, może wpadniesz? - odwraca się i czeka aż odpowiem.
Zastanawiam się czy będzie tam Lily ale szanse na to są naprawdę marne bo jest w Ameryce, po co miałaby tu wracać na jakąś głupią imprezę?
- Mam inne plany - postanawiam jej wszystko powiedzieć. Wiem, że przekaże to Lily i będzie zazdrosna.
- Serio? - pyta udając, że wszystko jest super a ja i Lily żyjemy ze sobą.
- Taa, widziałaś się ostatnio z Lily? - nie wiem czemu to mówię ale jestem zbyt ciekawy tego.
- Nie, jest teraz u swojej mamy - mówi pakując kolejne rzeczy do koszyka.
Odtwarzam jej słowa i dziwi mnie czemu mówi tylko o mamie.
- Po co? - pytam i spoglądam na dziewczynę gdy pokazuje mi kolejne pułki.
Nie mam najmniejszego zamiaru z nią tu siedzieć kilka godzin i chodzić z zakupami ale muszę wiedzieć wszystko o szczegółach pobytu Lily u mamy.
- Chciała odpocząć, pojechała do mamy bo ma pewne problemy. Wczoraj dzwoniłam do Niej i powiedziała, że jutro wraca ale nie wiem na jak długo - przewraca mi się w żołądku gdy to wszystko mówi. Ostatnie słowa dają mi ogromną nadzieję, że ją zobaczę i muszę to wykorzystać skoro nie wiem na ile tu wróciła.
- Ale po co konkretnie wraca? - pytam i wybieram dla siebie piwo za, które to ona zapłaci. Tracę z nią czas, cenny czas ale wiem, że tylko ona zna odpowiedzi na to co chcę wiedzieć.
- Jej rodzina nie jest kompletna, ojciec mieszka tu i chce ją poznać dlatego tu wraca - wyjaśnia a ja próbuję to wszystko poukładać.
Nigdy mi nie wspominała o problemach w domu, myślałem że zawsze miała wszystko i była szczęśliwa. Wiem, że była dopóki nie poznała mnie. Czuję wewnętrzny gniew przeciwko temu człowiekowi, który porzucił moją Lily. Na pewno przez to cierpiała, ta myśl nie może opuścić mojego umysłu. Zaciskam pięści i próbuję oczyścić rozum przypominając sobie jej słowa, które wręcz błagały mnie bym nie załatwiał wszystkiego atakiem na innych.
- Sama tu wróci? - pytam i chcę by to była prawda. Chcę by wróciła sama, nie chcę aby ktoś z jej rodziny widział cokolwiek co będzie stawiało mnie w złym świetle. Tatuaże i kolczyki pewnie już to robią ale kocham Lily i jeśli się z tym nie pogodzą ich problem. Ich córka nie będzie spotykać się z nikim innym ode mnie i ja już postanowiłem.
- Z mamą i przyjacielem - uśmiecha się a ja nie wiem  co mam ze sobą robić.
Słysząc słowo 'przyjaciel' wiem, że chodzi o tego, który odebrał wtedy telefon Lily i nie pozwolił mi z nią porozmawiać. Jeśli napotkam go na swojej drodze zabije, wiem co teraz próbuje robić Lily a ona nawet nie jest tego świadoma. To jak moje mięśnie reagują na to nie zależy od mojej woli. Mrużę oczy i formuję usta w cienką linię zaciskając mocno szczękę i pięści. Nie zważałbym na nic gdyby tu był, zależy mi tylko na Lily i zrobię wszystko, żeby był on najdalej od niej. Sama myśl, że może z nią przebywać i być kimś lepszym, dotykać ją sprawia, że jestem całkiem bezbronny i nie wiem co ze sobą robić. Tylko ona wie co czuję i pomaga pokonać mi gniew, jeśli jej nie ma nie mam nic.
- Kurwa - przeklinam pod nosem i na teraz nie chcę wiedzieć nic.
Muszę się z nią spotkać, nawet jeśli to będzie tylko kłótnia i do mnie nie wróci, zawsze muszę spróbować.
- Podaj mi adres jej ojca - wręcz żądam pełen nadziei na spotkanie jej.
- Nie wiem czy to dobry po.. - mówi ale nie pozwalam jej kończyć.
Podchodzę do niej mocno zaciskając ręce na nadgarstkach po czym ponawiam żądanie.
- Daj mi ten cholerny adres - syczę przez zęby i uśmiecham się gdy widzę strach w jej oczach. Wymięka i podaje mi kartkę z adresem.
- Bardzo dobrze i nie bój się mnie. Nie zrobię Ci nic - mówię i uśmiecham się do niej.
Zabieram koszyk i zmierzam do kasy gdy oznajmia mi, że wszystko co potrzebne ma w nim. Chcę aby to spotkanie zostało między nami i jeśli ona na prawdę się tak mnie bała i powie cokolwiek o tym Lily mogę mieć jeszcze poważniejsze kłopoty niż teraz, choć czy może być kurwa gorzej? Chciałem uzyskać adres i jeśli stawiała opór nie miałem wyjścia by ją przekonać. Po chwili gdy zakupy są skasowane płacę za nie i uśmiecham się do dziewczyny gdy udaje obrażoną. Zawsze coś spieprzę ale tylko dlatego, że chcę czegoś na tyle bardzo, że nie panuję nad sobą. Pragnę się z nią zobaczyć i zrobię wszystko. Spieprzyłem to dlatego muszę odbudować nasze relacje, musi mi ufać. Przepuszczam ją i zabieram zakupy po czym śmieje się gdy mnie wymija.
- To moje zakupy i powinnam sama za nie płacić! - wręcz krzyczy krzyżując ręce.
- Ale jest tu moje piwo więc wiesz - uśmiecham się i wkładam torby do mojego auta. Jej charakter jest szaleńczo podobny do Lily co sprawia, że się uśmiecham. Wsiadam do samochodu i uchylam szybę gdy dziewczyna patrzy na mnie nie chcąc ze mną jechać.
- Wsiadasz czy chcesz iść pieszo? - pytam.
- Nie jadę a po za tym jesteś wariatem za kółkiem - mówi nadal udając obrażoną.
- Lily Ci powiedziała? Zawsze się boi gdy jadę ale dla niej już tego nie robię, teraz też tak nie będzie - mówię i zachęcam dziewczynę by wsiadła z drugiej strony.
Jestem zadowolony gdy wsiada i trzaska drzwiami. Rozśmiesza mnie jej postawa i to w jaki sposób ona i Lily się obrażają ale i tak po chwili ulegają moim prośbom. To naprawdę jest strasznie zabawne.
- Spokojnie bo zrobisz mu krzywdę - śmieje się gdy spogląda na mnie jak na głupka.
- Nie mówisz chyba o samochodzie? - pyta i śmieje się gdy potwierdzam.
Odpalam samochód i szybko opuszczam parking. Dziewczyna patrzy na mnie przerażona wywołując u mnie śmiech.
- Obiecałeś! - krzyczy na co szybko zwalniam.
- Dobrze, proszę bardzo. - mówię a Kim uspokaja się gdy tylko osiągam tą przeciętną prędkość, która tylko wydłuża nam drogę. Chcę zapytać o Lily i o to czy powiedziała jej wszystko ale coś mnie powstrzymuje i boje się, boje się ponownie coś spieprzyć, za bardzo ją kocham.




* Czytasz - komentujesz *


Beznadzieja za co bardzo mi przykro. :C

30 komentarzy - następny rozdział.
Niestety ale wyświetleń jest ponad 44 tyś. a komentuje
10 osób. :cc


czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 35



Ciągnie mnie za rękę i marudzę gdy nie mogę za Nim nadążyć. Ma naprawdę długie nogi co pozwala mu szybko chodzić a ja biegnę wręcz za Nim. Wpadam na chłopaka gdy zatrzymuje się a moje dłonie lądują na Jego klatkę. Łapie mnie za nadgarstki po czym jedna z Jego rąk ląduje na moim brzuchu. Zaczynam się śmiać gdy łaskocze mnie i nie zważam na przechodzących ludzi, którzy dziwnie na Nas patrzą. Teraz tylko tego mi trzeba, muszę zapomnieć o Harry'm bo ból jaki temu towarzyszy jest okropny i nie mogę z nim funkcjonować. Myślę, że wyjazd do Londynu do ojca nie będzie taki zły, będzie tam ze mną Chris więc będzie mi raźniej ale powrót do Londynu i wszystkie wspomnienia sprawiają trudności. Przestaje chwilę potem i łącząc Nasze dłonie ciągnie mnie w stronę kawiarni gdzie zawsze kupowaliśmy wyśmienite cappucino i watę cukrową.
- Pamiętasz jak zawsze udawałaś smutną a ja kupowałem Ci dodatkową porcję? - pyta gdy zabieramy zamówienie i idziemy na najbliższą ławkę w parku.
Kiwam głową i śmieje się na to wspomnienie.
- Przez Ciebie przytyłam! - wytykam i upijam łyk gorącej cieczy.
- Jesteś idealna - mówi pewnie kiedy ja zastanawiam się nad tym jakby to  było gdyby na Jego miejscu był Harry. Skanuje Jego słowa a rumieńce wchodzą na moje policzki, które próbuje ukryć. Odwracam się i zakrywam twarz watą gdy chłopak skutecznie krzyżuje moje plany.
- Przepraszam - mówi i widzę lekki uśmiech na Jego twarzy.
- Spokojnie koleś, wszystko ok - mówię i szturcham Go w ramię rozluźniając tym samym atmosferę.
Ciągnie mnie za rękę i siada na jednej z ławek po czym idę w Jego ślady. Czuję Jego spojrzenie gdy szybko konsumuję swoją watę.
- Zawsze byłaś taka głodna i jadłaś szybciej  niż ja - mówi na co wytykam mu język.
- Muszę iść do łazienki - mówię i idę zabierając pusty kubek po kawie.


* Oczami Chris'a *

Patrzę jak Emily odchodzi a mój wzrok odprowadza Ją do póki nie znika całkiem za drzwiami łazienki. Od zawsze mi się podobała i kiedyś coś było ale jednak Nam się nie udało. Siedzę spokojnie i czekam na dziewczynę gdy nagle słyszę dźwięk telefonu więc rozglądam się i sięgam do torebki Emily. Odbieram połączenie od chłopaka imieniem Harry i przykładam słuchawkę do ucha.
- Lily? - pyta i wyczuwam stres w Jego głosie.
- Emily wyszła na chwile, jestem Chris - przedstawiam się.
- Co kurwa? - niemal krzyczy do słuchawki.
Podskakuję gdy słyszę Jego ton po krótkiej ciszy. Moje serce w tej chwili stanęło i mówię mu krótkie 'tak'.
- Gdzie Ona jest? - pyta i ciesze się, że nie stoi teraz przede mną.
- W domu, gdzie jej miejsce! -  jestem pewny siebie i nikt nie będzie Jej krzywdził.
- Gadaj kurwa gdzie jest albo Cię znajdę i pożałujesz! - jest wściekły a ja mam dość tej rozmowy.
Widzę Emily, która idzie w moją stronę dlatego szybko żegnam się z chłopakiem i odkładam telefon na miejsce kasując wcześniej to połączenie.  
- Działo się coś ciekawego? - pyta.
Kiwam głową i podnoszę się zmierzając w jej stronę.
- Wracamy? - pytam podając jej kurtkę po czym obejmuję Ją ramieniem.
- Jasne - mówi i przytula się do mnie.
Trapi mnie to kim jest ten cały Harry i czego od Niej chcę. Jedno czego jestem pewny to fakt, że nie jest najspokojniejszy. Przez całą drogę próbuje myśleć o czymś innym by tylko Jej nie pytać choć moja ciekawość bierze górę.
- Kim jest Harry? - pytam obserwując reakcję dziewczyny.
Jej źrenice szybko się powiększają i czuję przyspieszony oddech. Nerwowo rozgląda się by unikać mojego pytającego wzroku po czym w końcu patrzy. Widzę jej zaszklone tęczówki więc szybko przytulam Ją do siebie. Czuję gniew i jestem zły na niego za to, że Emily jest przez niego w takim stanie.
- Przez Niego tu wróciłaś? - pytam.
Potwierdza mnie w tym i odsuwa się po czym wyciera łzy i nieprzerwanie na mnie spogląda.
- Nie chcę o Nim rozmawiać, możemy wracać? - pyta i przytakuję.
Próbuje Ją dogonić i przeprosić ale nie pozwala mi się do siebie zbliżyć co zaczyna boleć bo przez ten telefon zepsułem Nasze świeże relacje.


* Oczami Harry'ego *

- Kurwa! - krzyczę i demoluję cały salon.
Wszystko co znajduje się na mojej drodze zostaje zniszczone ale teraz mam to gdzieś. Jak Ona mogła polecieć do tego pieprzonego domu, zostawić mnie tu samego, bez niczego i jeszcze pociesza się w ramionach jakiegoś fiuta? Ulubiony wazon Lily ląduje na ziemi po czym rozpada się na miliony kawałków.
Słyszę jak drzwi frontowe się otwierają i po chwili widzę chłopaków.
- Czego? - pytam i opadam na ziemię.
Oddycham ciężko nadal nie mogąc się uspokoić. Przed oczami ląduje mi widok Lily w objęciach kogoś innego n iż ja, jest szczęśliwa.
- Ona może być tylko ze mną! - krzyczę i spoglądam na każdego z Nich.
- O co chodzi Hazz? - pyta Liam i podchodzi do mnie.
- Zostaw! - mówię i wstaje po czym podchodzę do Nich i zapalam papierosa.
- Pociesza się w ramionach innego frajera bo ja spieprzyłem - mówię obojętnie.
Próbuję opanować emocje i choć na zewnątrz próbuję być niewzruszony w środku na prawdę cierpię.
- Daj Jej czas Harry - twierdzi Niall i Go wyśmiewam.
- Już Jej kurwa dałem ten czas i co robi? Pociesza Ją inny? Ona może być szczęśliwa tylko ze mną! - mówię i jedyne co chcę to zostać sam, przy Niej.
- Wyjdźcie - mówię i otwieram drzwi po czym trzaskam nimi gdy zostaję sam.





* Czytasz - komentujesz *


Rozdział beznadziejny. ;c Przepraszam ale ciężkie dni i wszystko zamiast załatwiać papiery do nowej szkoły i poprawiać oceny to się psuje i nic nie idzie dobrze. :c Za późno ale moje błędy, wszystko źle...
No generalnie do bani, wszystko się wali, gorzej... Przepraszam za to, że rozdziały są krótkie, do bani i bezsensowe i tak rzadko się pojawiają ale brak czasu na to wszystko, depresja. ;c Za dużo ale dziękuje dla wytrzymałych. XD

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 34



Deszcz nasila się a ja patrzę w pustą przestrzeń przede mną. Nie widzę nic prócz Jej co sprawia wrażenie jak gdyby stała tuż obok mnie ale gdy tylko wyciągam dłoń by choćby Ją dotknąć rozpływa się jak mgła. Zamykam oczy i przecieram łzy z nich uciekające po czym ponownie spoglądam i nie widzę nic oprócz szarej rzeczywistości. W tej chwili nie chce mi się kompletnie nic, nawet oddychanie jest ciężkie a powietrze ciężkie. Czuje jak temperatura spada a ja siedzę dalej cały mokry. Widzę szczęśliwe pary obściskujące się i wszystkich, którzy patrzą na mnie z politowaniem. Nie potrzebuje tego, potrzebuje Jej. Nie wiem ile godzin jeszcze tak przesiedziałem dopóki moja świadomość została utracona. Budzę się w kompletnie obcym i całkiem innym pomieszczeniu. Białe ściany rażą mnie i zakrywam twarz po czym oswajam się z blaskiem.
- Gdzie jestem? - pytam spoglądając na człowieka w białym płaszczu.
- W szpitalu panie Styles - odpowiada a ja w tym czasie próbuje pozbierać rozsypane myśli układając je w całość. Chcę się dowiedzieć co się wczoraj zdarzyło i kto mi wtedy pomógł skoro nikogo nie widziałem.
- Kto mnie tu przywiózł? - pytam po raz kolejny.
Lekarz spogląda na mnie i zapisuje coś na karcie pacjenta po czym odkłada ją i ponownie na mnie patrzy.
- Jakaś dziewczyna - mówi a moje myśli powracają do Lily i mam straszną nadzieję, że to właśnie Ona była tą dziewczyną ale gdyby okazało się to prawdą lekarz podałby Jej imię.
- A coś więcej? - ponaglam zbyt ciekawy kim Ona jest.
Szczerze mam dość dziewczyn i tych wszystkich problemów z nimi a moje serce jest nadal zarezerwowane dla jednej.
- Przyprowadzić ją? - pyta a ja potwierdzam i czekam na dziewczynę.
Gorączkowo czekam aż dziewczyna przestąpi próg pokoju i wyciągnę z Niej wszystko co chcę wiedzieć. Mija kilka sekund i widzę dość wysoką brunetkę z pięknym uśmiechem, która szaleńczo przypomina mi Lily chyba, że ja jestem tak zaślepiony, że od teraz każda dziewczyna będzie mi Ją przypominać.
- Hej jestem Louise - siada na krześle i podaje mi dłoń.
- Harry - odwzajemniam gest dziewczyny po czym pytam o wszystkie okoliczności.
- Zobaczyłam Cię leżącego na ławce i pomyślałam, że coś się stało dlatego tu jesteś. Byłeś wyziębiony - mówi z przejęciem a ja słucham jej uważnie. Każdy najmniejszy szczegół i każde słowo, które wypływa z Jej warg jest takie nowe i inne.
- Więc dziękuje - uśmiecham się gdyż dziewczyna jest nadzwyczaj gadatliwa i opowiada mi o naprawdę wszystkim.


* Oczami Emily *

Przyjechałam do rodzinnego miasta i wszystko czego chcę to odpoczynek. Moje myśli to nic oprócz Harry'ego i widoku gdy opuszczał dom. Nie mogę dojść do siebie ale wiem, że muszę sobie poradzić choć rodzinna sytuacja mi tego nie ułatwia. Moja mama dziś dowiedziała się, że zaraz po Jej rozstaniu z ojcem On wybrał sobie kogoś innego. Dochodzi do tego fakt, że zostawił Nas gdy miałam zaledwie kilka miesięcy bo już od dawna im się nie układało i decyzja była Ich obojga. Nigdy mu tego nie wybaczę, że wszyscy mieli tatę tylko nie ja przez co czułam się gorsza choć mama wiele razy zapewniała mnie, że to tylko moje urojenia. Oliwy do ognia dodaje fakt, że ma On córkę w prawie tym samy wieku co ja i właśnie przeprowadzili się do Londynu, który ja opuściłam. Bije się z własnymi myślami i to nie była odpowiednia pora aby mi o tym mówić choć moja mama też mogła tego nie ukrywać przez tyle lat wmawiając mi, że miał on wypadek, w którym zginął. Siedzę zamknięta w sobie i nie chcę pomocy nikogo. Boli mnie to, że od czasu mojego szybkiego wyjazdu Harry nie zadzwonił ani razu ale nie zamierzam tego zmieniać. Jeśli mu zależy to zadzwoni i będzie chciał to wyjaśnić a jeśli nie to już dawno o mnie zapomniał. Słyszę nagle spokojne pukanie więc wpuszczam mamę i przyklejam sztuczny uśmiech.
- Kochanie porozmawiamy? - pyta siadając na skraju łóżka.
- Jeśli musimy - odpowiadam cicho spoglądając gdziekolwiek aby nie na jej osobę.
- Posłuchaj mnie bo Twój tata - mówi spokojnie a we mnie się gotuje.
- Nie nazywaj go tak bo na to nie zasłużył! - podnoszę głos i spoglądam na Nią.
Nie chcę by go tak nazywała bo jest on dla mnie kimś wręcz obcym i nie rozumiem jak może nazywać go moim tatą.
- Przepraszam - mówię i pozwalam Jej kończyć.
- Może to nieodpowiedni moment, cieszę się, że tu jesteś a on zaprasza Nas do Londynu na ten weekend. Chcę Cię zobaczyć - mówi a ja nie wierzę w to co doszło do mnie i wręcz krztuszę się powietrzem. Wyrywam się i wstaje gwałtownie z łóżka będąc najdalej od tego miejsca. Nawet mój pokój jest obcy i nie przynosi mi bezpieczeństwa.
- Oszalałaś? Nigdzie nie jadę a Ciebie nie zatrzymuje, jedź! - krzyczę i wybiegam.
Nie wiem czemu zwracam się do rodzicielki takim tonem ale ta wieść naprawdę mnie wkurzyła. Pod wpływami Harry'ego się zmieniłam co mnie niepokoi ale skoro mama chce tam pojechać to też to zrobię. Jestem ciekawa jak ułożył sobie tam życie z nową rodzinką i chętnie to zobaczę. Chcę też spotkać się z Kim i załatwić w końcu te głupie studia. Chodzę w kółko kiedy postanawiam zajrzeć do mojej ulubionej kafejki co było naszą codziennością gdy jeszcze tu mieszkałam. Zamawiam latte i siadam przy oknie. Wszystkie wspomnienia jakie tu zastaje sprawiają, że coś mnie trafia w serce i chciałabym cofnąć czas. Dostaję kawę i powoli ją wypijam gdy zauważam znajomą mi twarz, która właśnie wchodzi do pomieszczenia. Spoglądam na Niego i czekam aż mnie zauważy co dzieje się szybciej niż myślałam.
- Hej Emily? - wita się i czuje Jego zdziwienie.
- Taa, Chris kiedy ja Cię widziałam? - przytulam Go i zamawiam dla Niego ulubioną kawę.
- Nic się nie zmieniło? - pyta gdy wracam z zamówieniem.
- Gdybyś tylko wiedział - wzdycham i przypominam sobie o Harry'm.
Moje serce wciąż boli ale staram się zapomnieć. Nigdy nasze rozstanie nie trwało tak długo. Nie rozstaje się z telefonem wciąż wierząc, że do mnie zadzwonił, napisał ale niestety jedyne co zastaje to pustki. Zostanę tu i Go nie zobaczę co pozwoli mi szybciej zapomnieć.
- Co tam u Ciebie? - pytam zmieniając temat.
- Po staremu, studia, praca i imprezy - mówi i wspólnie się śmiejemy.
Dziękuje mu w głębi ducha bo to On sprawił, że się uśmiecham od tych trzech dni. Jednak mój pokój to nie wszystko co pozwoli mi zapomnieć. Świetnie spędzam czas z Chris'em i nie zważam na czas i telefony mojej matki.
- Może poszłabyś dziś ze mną do kina? - pyta przeczesując swoje bujne włosy.
Uśmiecham się przypominając sobie jak to zawsze robił Harry. Zapomnij o Nim Emily, On na pewno już dawno świetnie się bawi.
- Wiesz chciałabym ale.. - przerywam chcąc mu powiedzieć prawdę ale coś mnie powstrzymuje.
- Zrozumiem jeśli nie chcesz - mówi a ja szybko zaprzeczam.
- Chcę ale wracam do Londynu - mówię.
Chłopak spuszcza wzrok i widzę jak posmutniał więc wyjaśniam mu wszystko.
- Chodzi o to, że matka powiedziała mi wczoraj, że jednak mam ojca, który zostawił mnie gdy byłam mała i teraz ma nową rodzinę w Londynie i zaprasza Nas tam na weekend, żeby mnie poznać - mówię i krzywię się bo naprawdę nie chce tego robić.
- I jak się z tym czujesz? - pyta gdy siada obok mnie.
Okrywa mnie swoim ramieniem i w tej chwili pierwszy raz od długiego czasu czuje się bezpieczna.
- Okropnie, nie chcę tam jechać - mówię mu gdy przytula mnie do siebie.
- Więc nie jedź chyba, że chcesz żebym tam był z Tobą - śmieje się gdy myślę, że żartuje.
- Mówisz poważnie? - podnoszę sie zszokowana i ciesze się gdy potwierdza tą wiadomość, jest, był i będzie moim najlepszym przyjacielem. On zawsze mi pomagał i pocieszał gdy tylko miałam problemy lub wszelkie przykrości. Był zawsze gdy nie było mojego ojca bo mama to nie to samo a brata nigdy nie było. Kiedyś przez dość długi czas łączyło Nas coś więcej niż przyjaźń ale zawsze jakaś zazdrosna dziewczyna zepsuje mi wszystko co mam. Cieszę się, że chce mi towarzyszyć i przetrwać to wszystko i jestem mu wdzięczna.
- Ale będziesz się tam nudził - marudzę ponownie wtulając się w Jego ramię.
Czuje się jak za dawnych lat gdy wszyscy się tu spotykaliśmy po szkole a potem szliśmy do mnie do domu.
- Słonko z Tobą nigdy i chcę Cię wspierać - mówi.
Czuje ciepło rozchodzące się po moim podbrzuszu gdy słyszę te słowa i jestem szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
- Już wyobrażam sobie te niezręczne sytuacje i pytania wszystkich, czy to Twój chłopak, ile jesteście razem? - wymieniam na placach i oboje się śmiejemy.
- To coś wymyślimy, jestem świetnym aktorem - mówi i łapie mnie za rękę gdy postawia zabrać mnie na spacer.




* Czytasz - komentujesz *



Przepraszam za tak długą nieobecność. Niestety muszę poprawić oceny i załatwić papiery do nowej szkoły. Podziękowania dla wytrwałych. :))

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 33



Na prawdę czuje się źle i nie będę zbyt zdziwiony jeśli już Jej nie zobaczę i odetnie się ode mnie. Po kilku minutach siedzenia wychodzę na zewnątrz gdzie widzę znajomą mi sylwetkę Steve'a. Idąc popycham Go ramieniem na co szybko się odwraca. Obrzucam Go gniewnym spojrzeniem na co tylko się śmieje. Gdyby nie te kajdanki leżałby teraz na ziemi, we krwi. Uśmiecham się mimowolnie na to wspomnienie i wchodzę gdy jeden z niebieskich otwiera mi drzwi. Po bezsensownych przesłuchaniach i ich pytaniach wypuszczają mnie i mogę wyjść. Jestem zdziwiony, że po tym tak po prostu mnie wypuścili wolnego. Czuje się jak przestępca i te myśli coraz bardziej zaczynają mnie dręczyć. Wychodzę na zewnątrz gdzie jakby obce światło oślepia mnie i trafia do mnie, że muszę się zmienić, najszybciej jak to możliwe. Staję osłupiony gdy widzę czwórkę znajomych mi twarzy przede mną.
- Co tu robicie? - pytam opierając się o ścianę.
- Myślisz, że od tak Cię wypuścili? - oświeca mnie Malik.
- Nie potrzebuje Waszej jebanej pomocy! - mówię i szybko opuszczam to miejsce. Przypomina sobie o Lily i cofam się by zadać to nurtujące pytanie.
- Gdzie Lily? - spuszczam wzrok i nerwowo przygryzam wargę.
- Wyjechała i nie zdziw się - mówi.
Nogi się pode mną uginają i z trudem łapie oddech.
- Pozwoliliście na to? - wręcz wykrzykuje i podchodzę do Nich bliżej.
Jestem wkurzony, że od tak pozwolili Jej mnie zostawić.
- Kurwa Styles co Ty robisz co? Podziwiam Ją, że tyle z Tobą wytrzymała! - otrzeźwia mnie łapiąc za koszule.
Cofam Jego ręce i oddalam się kiedy mój umysł uświadamia sobie co się właśnie dzieje.
- Gdzie? - pytam.
Mam nadzieje, że jest gdzieś blisko i będę mógł jak najszybciej z Nią porozmawiać.
- Do domu - mówi i jestem jeszcze bardziej wściekły.
- Gdzie kurwa? - pytam.
- Do swojej rodziny, do Stanów - puszczam Go gdy dociera do mnie, że na prawdę mnie zostawiła.
Nie jestem w stanie nic powiedzieć i nie wiem nawet gdzie tak na prawdę jest. Cofam się i odchodzę bez słowa choć słyszę Ich wołania. Chcę zostać sam i muszę się zmienić, pokazać Jej, że jestem do tego zdolny. Idę pustą drogą i zapalam papierosa. Wszystko co miałem, co potrzebowałem straciłem i nie wiem czy jeszcze kiedyś Ją zobaczę. Może powinienem dać Jej trochę czasu. Wchodzę do osamotnionego parku, który jest taki sam jak ja, sam. Kończę papierosa i wypuszczam ostatni dym po czym wyciągam telefon. Wybieram Jej numer i bez zastanowienia przykładam słuchawkę do ucha. Modlę się by odebrała choć jest do prawie niemożliwe. Po czterech sygnałach włącza się sekretarka więc zrezygnowany i tym samym zdenerwowany całkowicie wyłączam telefon. Odrzuciła połączenie co tylko utwierdza mnie w tym, że jest między Nami koniec, definitywny.
- Kurwa - przeklinam gdy zaczyna padać.


Przepraszam, że tak krótki ale na to ff nie mam już pomysłu. ;c
Mam propozycje :)

1. Ciągnę dalej to ff.
2. Pisze nowe na które mam już pomysł i bardzo chce je napisać. Harry nadal będzie bohaterem głównym a Nasza Lily zmieni się jak i cała fabuła.

Co wybieracie? :)



                                     

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 32



Nie skupiam się na drodze wciąż mając przed oczami widok pewnego siebie chłopaka i tego jaki absurdalny był Jego zakład. On myśli, że może się ze mną równać i jeszcze wygrać? Za wszelką cenę będę musiał pilnować Lily aby nie trafiła na Jego osobę. Po kilku minutach dość szybkiej jazdy jestem przed domem dziewczyny i staram się ustalić wszystko by tylko się nie zdradzić. Otwiera mi zdziwiona gdy dzwonię kilka razy.
- Co tu robisz? - piszczy chwytając skrawek mojej kurtki.
Zaprasza mnie do środka i kieruje się do kuchni. Uśmiecham się widząc Jej słodki fartuszek, który teraz nosi na sobie. W całym pomieszczeniu unosi się zapach ciasta lub czegoś tego typu więc nadal się uśmiecham wchodząc za dziewczyną. Nie odzywam się słowem bo nie chce palnąć jakiejś głupoty i nie pragnę ujawniać tego co zrobiłem.
- Więc? - zabiera głos odwracając się w moją stronę.
Stoi kilka metrów ode mnie zakładając ręce na blat i jednym ruchem na nim siada.
- Chciałem wiedzieć o której mam przyjechać - mówię i przeczesuje włosy unikając kontaktu wzrokowego.
Zeskakuje z blatu a moje serce zwiększa tępo gdy zmierza w moim kierunku. iUspokaja się gdy dziewczyna wyjmuje babeczki z piekarnika układając jedna po drugiej na talerzu. Patrzę na Nią pytająco i nie wiem czemu zrobiła tyle tego dla Niej i Kim jak myślę.
- Chcę zrobić jutro dobre wrażenie - mówi a ja przypomina sobie o czym mówi i krzywię się co zauważa.
- O co chodzi co? - odkłada foremkę podchodząc do mnie.
Oplata moją talię rękoma i przykłada swoje malinowe wargi do mojego ucha lekko przygryzając jego płatek. Wie, że lubię to i nie mam mowy bym nie wygadał wszystkiego o czym teraz nie chcę mówić.
- Nie chcę byś tam jechała - dyszę ciężko oddychając.
Stan do, którego ta dziewczyna potrafi mnie doprowadzić w takim czasie mnie przeraża ale tylko Ona jest do tego zdolna.
- Czemu nie chcesz? - pyta pogłębiając się w tym.
- Bo będzie tam On - jęczę i doskonale wie o kim mówię.
- Przepraszam Cię Harry ale nie zrobię tego - szepcze cicho i odsuwa się na kilka metrów.
Czuje Jej wzrok, który wypala mnie od wewnątrz i nie mogę się ruszyć.
- Hazz zaufaj mi - pociesza mnie ponawiając wcześniejszą czynność.
Odpycham Ją czując dziwne kłucie przez to, że nie chcę zrezygnować mimo, że Ją o to proszę i myślę co jeszcze mogę zrobić.
- Nie możesz iść na inne? - pytam ale wiem, że nie bo chce być razem z Kim.
Kiwa głową i zabiera jedną babeczkę wychodząc więc za Nią podążam. Łapie Jej małą dłoń i chowam w swojej zaplatając Jej palce wokół moich. Nie przerywa i idzie dalej a ja zwalniam i przyciągam dziewczynę do siebie. Śmieje się gdy widzę jak Jej usta obsmarowane są kremem z  babeczki i szybko oczyszczam je łącząc Nasze usta.
- Kocham Cię - mówię i widzę po chwili zdziwienie Lily.
- Ja Ciebie też - mówi i wtula się w zagłębienie mojej szyi. Oddycham ciężko gdy Jej mała dłoń wędruje w dół mojego ciała. Powstrzymuje Ją i czuje ból gdy patrzy na mnie.
- Chciałem Ci coś powiedzieć! - podnoszę ton i opieram się o ścianę.
Zabieram Jej dłonie przyciągając do swojego torsu i patrze na Jej śliczną twarz i iskierki w oczach.
- Tak? - pyta.
Jej delikatny głos rozchodzi się echem w moich uszach gdy Go odtwarzam i wiem, że muszę Jej to powiedzieć po mimo faktu, że będzie zła.
- Już nie ważne - wykręcam się i próbuje unikać Jej wzroku.
W tej chwili zachowuje się jak idiota i tak się właśnie czuje okłamując Ją.
Chcę stąd wyjść jak najszybciej bo nie mogę Jej okłamywać choć zawsze to była moja specjalność. Całuje dziewczynę i przyciągam do siebie by po chwili wrócić do wcześniejszej pozycji przy ścianie. Podnoszę się i próbuje wyjść gdy mocno łapie za moją rękę.
- Jesteś jakiś dziwny Harry - mówi i czuję troskę w Jej głosie jak i oczach.
- Wydaje Ci się - bełkoczę i odwracam się nie czując już Jej dłoni.
Próbuję chwycić za klamkę ale ktoś z drugiej strony mnie uprzedza i słyszymy dzwonek do drzwi. Moje serce przyspiesza swoje tempo a w głowie krąży miliard myśli kto to. Stoję i za nic nie chcę otwierać drzwi więc odwracam się szybko i tym samym powstrzymuje Lily.
- Nie otworzysz ich - syczę w irytacji gdy się szarpie w  moich ramionach.
- Może dowiemy się kto to? - krzyczy a dzwonek nieustannie dzwoni do czego dochodzi pukanie.
- O co chodzi - rzucam oschle i czekam na odpowiedź.
Krztuszę się własnym oddechem i nie jestem w stanie opisać tego co w tej chwili czuję.
- Kurwa - przeklinam i patrzę na zdezorientowaną dziewczynę.
- Harry? - pyta kiedy ja nie mam na to wyjaśnienia.
Nie może się o tym dowiedzieć bo mnie znienawidzi, czy ja muszę zawsze wszystko spieprzyć?
- Przepraszam ale nie mogę tego zrobić - mówię i przytulam dziewczynę tak długo jak to możliwe.
Nie chcę by się dowiedziała o tym co zrobiłem dlatego szybko muszę znaleźć dobre wyjście.
- Powiedz mi. Wszystko - odsuwa się i grozi krzyżując ręce.
- Ja pobiłem Steve'a - mówię cicho przeczesując swoje włosy.
Oboje wiemy, że robię to tylko wtedy gdy jestem winny i myślę, że i to mi wybaczy. Przecież mnie kocha i zawsze mi wybacza.
- To policja? - pyta cicho a ja przeczuwając, że to nikt inny kiwam głową.
- W takim razie wszystko sobie wyjaśnimy! - mówi.
Jest niezwykle opanowana ale wiem, że dusi w sobie wszystkie emocje i nie daje po sobie poznać jak bardzo ją boli to co robię i to, że nigdy Jej nie słucham tylko robię swoje.
- Chcesz Ich wpuścić? - pytam przerażony.
Nie wyobrażam sobie życia za kratkami tylko dlatego, że w obronie mojej dziewczyny pobiłem jakiegoś frajera, który i tak nigdy mi nie dorówna. To może i jest jakieś wytłumaczenie tej sytuacji. Lily szybko podchodzi do drzwi i chwyta za klamkę po czym przekręca ją i otwiera drzwi. Podchodzę do Niej i otaczam ramionami Jej talię by wiedziała, że Ją kocham i wszystko co robię jest właśnie dla Niej. Widzę dwóch funkcjonariuszy, za którymi nigdy nie przepadałem i staram się zachowywać normalnie.
- Pan Styles? - pyta jeden z Nich i kiwam głową w potwierdzeniu.
Lily przesuwa się do tyłu więc robię to samo i krzywię się gdy zaprasza Ich do swojego domu. Kurwa nie wytrzymam tego.
- Pamiętaj, że Cię kocham i to dla Ciebie - mówię Jej cicho gdy idziemy razem z Nimi do salonu. Myślę, że te słowa nie pogorszą jeszcze bardziej mojej pozycji. Tylko glin mi teraz brakowało bo mam zbyt mało problemów. Ta dwójka siada na kanapie a Lily zajmuje miejsce na jednym ze skórzanych foteli na przeciw Nich. Czuję mdłości a widok jaki teraz przedstawia się przed moimi oczami zachęca do ucieczki.
- O co chodzi? - mówię i opieram się o ścianę.
Zachowuje się normalnie bo nie widzę niczego co by stawiało mnie w złym świetle.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie na pana osobę - mówi ten drugi a irytacja wzrasta gdy dobrze wiem kto to zrobił i pożałuje jeśli jeszcze raz spotkam Go na swojej drodze. Zaciskam szczękę i dłonie kiwając jedynie głową. Przecież nie chcemy abym pobił jeszcze Ich.
- O pobicie i chcemy wiedzieć jak to było - kontynuuje a ja spoglądam co chwile na Lily.
Jej wzrok wpity jest w podłogę i nie ma szans by w tej chwili na mnie spojrzała. Zastanawiam się czy kłamać i pogarszać sprawę bo nie ma opcji bym powiedział im o tym jebanym zakładzie.
- On mnie dostatecznie zdenerwował a ja tylko broniłem mojej dziewczyny bo słowa, którymi Ją określał były nie na miejscu - mówię i zaczyna mnie śmieszyć sposób w jaki to powiedziałem i to, że nie użyłem żadnego przekleństwa.
- Rozumiemy ale musi pan jechać z Nami - oznajmia i wstaje.
Nie było tak źle i nawet nie musiałem się zbytnio wysilać a spotkanie przebiegło szybko. Nigdzie z Nimi nie jadę i nie zostawię tu Lily samej.
- Nigdzie się nie wybieram. Załatwcie to sami, nie zostawię mojej dziewczyny - mówię i spoglądam na Lily.
Nie potrafię odczytać żadnych emocji z Jej wyrazu twarzy co boli bo wydaje się być obojętna na to co się dzieje. Nie patrzy na mnie więc nie podchodzę do Niej choć wszystko czego pragnę w tej chwili to Jej dotyk.
- Wyjdź - odzywa się oschle co cholernie mnie rani.
Próbuje powiedzieć Jej cokolwiek i wyjaśnić to nieporozumienie ale nie daje mi tego. Wstaje i teraz dopiero zauważam łzy ściekające po jej policzkach. Chcę do Niej podejść i Je otrzeć ale odtrąca mnie odwracając się i ponownie żąda bym wyszedł.
- Tego chcesz? - pytam błagalnie.
Chcę zostać, wyjaśnić Jej to gówno ale nie daje mi wyboru i wychodzę zrezygnowany gdy prosi ponownie. Byłem świadomy, że jeśli się dowie o tym pobiciu to właśnie tak będzie ale nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko. Wszystko muszę spieprzyć a dopiero co wybaczyła mi tą sprawę z narkotykami. Nie chciała ze mną wracać a Ja dałem Jej czas i teraz musiałem spotkać Jego i wszystko zrujnować, ponownie. Jestem pozbawiony chęci życia gdy tylko wsiadam do policyjnego samochodu skuty w te jebane kajdanki i czuje się jak kompletny idiota i przestępca, którym nie jestem. Wiem, że teraz cierpi, cierpi przeze mnie.
- Kurwa - mówię i mrużę oczy powstrzymując te głupie łzy.



* Czytasz - komentujesz *


wtorek, 13 maja 2014

KONIEC ?



Nie wiem czy dobrze zrobię ale może trzeba już zakończyć to ff ? ;c
Nie mam czasu, weny a rozdziały są beznadziejne.. Nie wiem czy nie przestać, nom. ;/

Nie komentuje dużo osób, przy takich wyświetleniach i już 31 rozdział powinno być ponad 30 a nawet 40 komentarzy... A jest tylko 18, 20. :c
Może źle robię ale nwm..

I dziękuje bardzo Wam wszystkim za życzenia. <3


niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 31



Jadę dość szybko nie zważając na to w jakim jestem stanie. Droga przebiega szybko a ruch jak na tę porę jest na prawdę mały. Jest niedziela a wszyscy gdzieś zniknęli. Odbija mi się w głowie głos Lily gdy upomina mnie abym zwolnił bo tego nie lubi i abym uważał na drogę. Jedną ręką szukam telefonu aby zadzwonić do Zayn'a i chcę żeby mi towarzyszył tam gdzie mam zamiar jechać. Wybieram Jego numer i czekam chwilę do póki nie słyszę Jego głosu po drugiej stronie.
- Cześć - mówię cicho i czekam na odpowiedź.
- Co jest? - pyta.
Nie rozdrabnia się w szczegóły i mam wrażenie, że coś Go rozprasza i nie ma zbytnio czasu.
- Jadę na siłownie, gdzie zawsze. Będziesz? - pytam i chce aby się tam pojawił.
- Jasne, mogę - ciesze się gdy potwierdza.
- Fajnie, będę za pięć minut - mówię i rozłączam się.
Cieszy mnie fakt, że pomoże mi rozładować złość i nikt na tym nie ucierpi. Po krótkiej chwili jestem na miejscu i czekam przy wejściu na chłopaka. Opieram się o samochód a mój wzrok jest zainteresowany telefonem. Musze jeszcze napisać do Lily i dowiedzieć się, o której mam być jutro bo nie powiedziała mi tego wcześniej.
- Idziemy? - słyszę Zayn'a kiedy parkuje i wysiada z samochodu zaparkowanego tuż obok mojego.
- Jasne - mówię i chowam telefon.
Wchodzimy do środka gdzie wita Nas wysoki szatyn i gestem ręki zaprasza do środka oferując różne treningi i zajęcia. Nie jestem zainteresowany i czekam ze sztucznym uśmiechem aż skończy te bezsensowną konwersację.
- Dzięki ale nie skorzystam - jęczę i kieruje się do szatni.
Jestem gotowy i czekam na chłopaka, który wychodzi chwile po mnie.
- Czyli co chcesz robić? - pyta gdy wchodzę do pomieszczenia. Moje nozdrza atakuje zapach męskich perfum i potu. Czuję na sobie każde spojrzenie, które śledzi moje ruchy i uśmiecham się pod nosem.
- Mam zamiar potrenować - kładę nacisk na ostatnie słowo mając na myśli odreagowanie.
Idę w stronę dość dużego ringu gdzie stoi jak myślę trener i wysoki chłopak, który uczy się obrony. Wygląda to dość śmiesznie bo chłopak jest chudy co widać przez krótką koszulkę a uczy się tego i zastanawiam się po co.
- Frajer - mówię do Zayn'a który zaczyna się śmiać.
- No błagam, przyznam mi racje - jęczę pokazując na chłopaka, który nie ma pojęcia co robi.
Stoi do mnie tyłem dlatego nie umiem rozpoznać Jego twarzy i czekam chwilę dopóki nie skończy tej szopki.
- Długo jeszcze będziesz się w to bawił? - krzyczę.
Nie lubię specjalnie czekać na swoją kolej dlatego ładnie proszę aby skończył to gówno i pozwolił mi potrenować bo to On zaraz stanie się moim celem. Odwraca się słysząc mój głos a ja stoję oszołomiony szturchając Zayn'a w ramię.
- Patrz kogo tu mamy - drwię z chłopaka i śmieje się w Jego stronę.
Jest jeszcze śmieszniejszy gdy próbuje być zły i zaciska swoje małe piąstki.
- Jak przyjaciółka mojej dziewczyny mogła być z Tobą? - naśmiewam się z Niego chcąc doprowadzić Go do takiego samego stanu jak On mnie gdy zbliżył się do Lily.
- I nie wiem jakim cudem Ty zbliżyłeś się do takiej dziewczyny jak moja Lily? - śmieje się a twarz chłopaka z każdą chwilą staje się bardziej czerwona.
- Zamknij się! - krzyczy a ja w porównaniu do Malik'a mam większy ubaw.
- Daj mu spokój - mówi i próbuje mnie odciągnąć.
- Oszalałeś? Nie dam, nie po tym co widziałem i co chciał zrobić Lily - krzyczę wyrywając się chłopakowi.
Mój wzrok ponownie odnajduje chłopaka i ciesze się z owocnego obrotu spraw. W głębi wiem, że Lily nie chciałaby tego i kazałaby mi przestać, dać spokój i wyjść ale teraz Jej tu nie ma.
- I co teraz? - śmieje się wchodząc na ring.
Trener podchodzi do mnie tłumacząc, że jest zajęty i każe czekać na swoją kolej co mnie irytuje.
- Spierdalaj bo teraz moja kolej! - warczę i zakładam Jego rękawice po czym zbliżam się do Steve'a.
- I co teraz? - mówię i wyciągam rękę aby zadać cios czego nie robię obserwując reakcje chłopaka.
Kuli się zasłaniając swoją twarz i prosząc o to bym zostawił Go w spokoju.
- Nie zapomniałem jeszcze o tym co chciałeś od mojej dziewczyny i Ty pewnie też. Teraz tego pożałujesz a i jeszcze jedno - mówię zbliżając się do przerażonego chłopaka. - Zbliż się do Niej choćby na kilometr, spójrz na Nią a Cię zabije - warczę trzymając skrawek Jego koszulki.
- Zrozumiałeś? - krzyczę popychając Go do tyłu.
- T-tak - jąka się kiwając chaotycznie głową.
- Dobrze a teraz spierdalaj! - mówię i uderzam ręką w podłogę na co chłopak szybko z niego ucieka.
Śmieje się a złość w magiczny i dość zabawny sposób ze mnie uleciała.
- Serio Harry? - pyta Zayn gdy schodzę.
Dość dziwnie na mnie patrzy i wygląda na to, że nie podoba mu się moja zazdrość i to jak załatwiam gości, którzy patrzą na moją Lily tak jak ja tego nie chcę.
- Serio Zayn - mówię i patrzę na trenera, który robi to samo.
Zaprasza mnie na ring uśmiechając się i rzuca mi wcześniej zdjęte rękawice. Myślę o wszystkim przed poznaniem Lily i o tym jaki wtedy byłem o dzisiejszym dniu i o tym co moja zazdrość robi w Naszym związku. Musze się jej szybko pozbyć inaczej obawiam się, że Lily nie będzie dumna z tego, że każdy chłopak, który na Nią spojrzy będzie przeze mnie okaleczony. Zadaję cios za ciosem a gniew znika z każdą myślą o dziewczynie. Jestem zmęczony ale trening w pewien sposób pomaga mi i pozwala odreagować te dziwne uczucia. Patrząc na trenera dziwie się, że jest bardziej zmęczony ode mnie i śmieje się gdy moja siła pokazała mu, że nie warto abym czekał na swoją kolej. Zdejmuje rękawice i pociera boląca rękę krzywiąc się i spogląda na mnie gdy uważnie obserwuje Jego ruchy. Upijam łyk wody i zawieszam ręcznik na szyi po czym siadam na jednym z krzeseł czekając na Malik'a. Mężczyzna podchodzi do mnie i siada obok przyglądając mi się uważnie co niezwykle irytuje.
- Nie gap się tak! - syczę przez zęby upijając kolejne łyki wody.
Denerwuje mnie Jego obecność więc czekam z niecierpliwością na Malik'a i chcę aby sobie poszedł.
- Jesteś w tym na prawdę dobry. Trenowałeś? - pyta i kiwam tylko głową w potwierdzeniu.
- Może wiesz.. - przerywa przeczesując swoje włosy.
- Może co? - ponaglam gdy widzę Zayn'a w drzwiach.
- Chciałbyś trenować młodszą grupę? Tak na początek? - mówi i czuje zdenerwowanie w Jego głosie.
Uśmiecham się podpierając na łokciach i analizuje Jego propozycje.
- Może. Zastanowię się - mówię poklepując mężczyznę po plecach.
Porywa się i wstaje w tym czasie na co się śmieje bo ewidentnie się mnie boi po tym jak Go wcześniej potraktowałem. Zmierzam w stronę drzwi i zabierając torbę wychodzę.
- Jak chcesz możesz jechać - tłumaczę chłopakowi na co przytakuje i wychodzi.
Wchodzę do szatni gdzie zastaje Steve'a co mnie bardzo dziwi.
- Nie boisz się już? - pytam ściągając koszulkę.
Chce mi się śmiać gdy widzę kątem oka jak przygląda się moim tatuażom. Zastanawiam się czy miałby odwagę by zrobić sobie choć jeden taki jak mam ja. Dalej stoi tak jak Go zastałem nie odzywając się ani słowem.
- Nie - słyszę Jego głos, który jest znacznie pewniejszy niż wcześniej.
Patrzę na Niego i unoszę brwi ze zdziwienia gdy pewny siebie spogląda na mnie.
- Więc co tu kurwa robisz? - syczę przez zaciśnięte zęby. Ten koleś naprawdę potrafi irytować.
- Chce się założyć - mówi.
Zaczyna się śmiać i podnoszę brwi ze zdziwienia, że ten słaby koleś chce się ze mną założyć. Wiem, że nie ma ze mną najmniejszych szans na cokolwiek co wiąże się z siłą bo On po prostu nic nie posiada i jest wrakiem prawdziwego mężczyzny więc wygram z Nim każdy zakład.
- O co niby? - drwię zabierając wszystkie rzeczy.
Wychodzę a chłopak podąża za mną dość blisko i wręcz czuje Jego oddech na moich plecach. Odwracam się gwałtownie a ten wpada na mnie i spogląda przerażony.
- Możesz kurwa zachować odstęp do cholery? - mówię wściekły i śmieje się gdy cofa się i przytakuje.
Zachowuje się jak marionetka, której wszystko możesz zrobić i powiedzieć a ona to zrobi bo będzie zbyt przerażona konsekwencjami z tego jeśli się sprzeciwisz. Pakuje torbę do mojego auta i opieram się o nie krzyżując ręce i czekam na szczegóły Jego zakładu.
- Czego chcesz? - pytam i karzę się streszczać.
 - Mamy miesiąc aby się przygotować - mówi a ja coraz bardziej mam ochotę mu przywalić.
- Ale na co kurwa? - syczę.
- Na walkę, która będzie pod koniec - mówi na co mam ochotę się śmiać bo każdy wie, że nie ma ze mną żadnych szans. Nawet minimalnych.
- I jeśli wygram zostawisz swoją dziewczynę - twierdzi przekonany, że wygra a złość, która uleciała powraca z podwójną siłą. Chce się na Niego rzucić i zabić za to jak głupi jest ten zakład i nie mogę stracić Lily, nie pozwolę na to by była z kimś innym niż ja. Nie widzę takiej wizji. Chwytam chłopaka za bluzkę i obracam przygniatając Jego ciało do mojego auta.
- Słuchaj kurwa nie będzie takiego popierdolonego zakładu, nie o moją Lily! Po za tym Ty nie wygrasz ze mną, nigdy! Moja Lily na pewno nie zechce takiego frajera jakim jesteś bo kocha mnie! - krzyczę pełen gniewu.
Moja pięść z impetem atakuje Jego twarz gdy widzę jak się uśmiecha. Gdzie się podział ten wystraszony chłopak z ringu co? Nie mogę się powstrzymać i popycham Go na ziemię po czym upada i próbuje się podnieść.
- Zabije Cię! - krzyczę głośniej i okładam Jego ciało swoimi pięściami. Jak On może nawet pieprzyć takie głupoty związane z moją Lily. Pożałuje tego i nie odpuszczę a Lily na pewno nie pójdzie na te cholerne studia choćby nie wiem co. Nie pozwolę na to, nie jeśli codziennie będzie musiała przebywać w Jego towarzystwie. Już ja się zatroszczę o to, że nigdy się do Niej nie zbliży a jeśli tego spróbuje to na prawdę słowa i groźby staną się prawdą. Twarz chłopaka jest poobijana i w każdym zakamarku znajduje się czerwona ciecz. Jestem zadowolony z tego i podnosząc się zbliżam się do Niego.
- Jeszcze raz coś powiesz o mojej Lily lub się zbliżysz a załatwię Cię gorzej - mówię i poklepuje czerwony policzek chłopaka. Chce coś powiedzieć ale Jego twarz jest w na prawdę złym stanie.
- Nie wiesz z kim masz do czynienia więc radze się dowiedzieć i spieprzać ode mnie i mojej dziewczyny bo jeśli piśniesz komuś jedno słówko zabije Cię jasne? - syczę przez zęby i puszczam Go gdy przytakuje. Rozglądam się dookoła i szybko wsiadam do auta odjeżdżając.





* Czytasz - komentujesz *



sobota, 10 maja 2014

Rozdział 30



Podjeżdżamy pod mój dom i każdy wzrok ląduje na mojej osobie.
- Co? - jęczę.
- Powinieneś odpocząć - słyszę Lily i wywracam oczami.
- Ja Cię zawiozę - twierdze i jestem tego pewny.
- Piłeś - marudzi i chce aby to Liam Ją odwiózł co mnie irytuje.
Chce odpuścić i nie pokazywać, że jestem zazdrosny bo muszę nad sobą pracować ale nie pozwolę Jej przebywać z Nim.
- Już postanowiłem - uśmiecham się całując Lily po czym wysiadam i zajmuje wcześniejsze miejsce Liam'a.
Patrzy na mnie więc jeszcze szybciej chce opuścić to miejsce.
- Coś jeszcze? - pytam starając się nie okazywać żadnych uczuć.
- Nic - mówi.
Zamykam drzwi i z piskiem opuszczam Ich. Śmieje się sam do siebie i zwalniam już po pierwszym zakręcie.
- Jesteś niemożliwy - marudzi przesiadając się do przodu.
- Nie mogłaś zrobić tego wcześniej? - pytam w irytacji gdy rozprasza moją uwagę.
- Jesteś pijany i prowadzisz? Kto tu jest niemożliwy? - odpowiada pytaniem na pytania po czym zanosi się śmiechem.
- Nie jestem pijany a po za tym to Twoja wina bo byłaś tego powodem kochanie - mówię układając moją dłoń na Jej udzie.
- Prowadzisz, skup się! - karze strzepując moją rękę.
Śmieje się i spoglądam na Nią przez chwile po czym wracam wzrokiem przed siebie.
- Nie patrz tak na mnie - mówi na co się śmieje.
- Dobrze - twierdzę a reszta drogi mija Nam w ciszy.
Parkuję i wysiadam okrążając samochód i pomagając Jej wysiąść.
- O której mam jutro przyjechać? - pytam gdy zaprowadza mnie do domu.
Znamy się długo ale nigdy tu nie byłem. Wchodzi do środka zapraszając mnie i idę w Jej ślady gdy ściąga buty i kurtkę.
- Zostaniesz? - pyta gdy wchodzi do kuchni ignorując moje wcześniejsze pytanie.
- Taa - mówię i podążam za Nią obserwując jak przygotowuje wodę.
- Kawa? - pyta i kiwam twierdząco. Musze odreagować a mocna kawa rozbudzi mnie zwłaszcza po nieprzespanej nocy. Siadam obok dziewczyny i uważnie patrzę na Nią gdy przygotowuje ją.
- Ładnie wyglądasz od tyłu - mówię i przyciągam Ją w pasie do siebie.
Siada na moich kolanach a ja słyszę Jej cudowny śmiech.
- Brakowało mi tego - mówię i całuję odkrytą skórę dziewczyny.
- Nie przeszkadzaj - jęczy i wyrywa się z mojego uścisku.
Nagle słyszymy dźwięk dzwonka i oboje jesteśmy zdziwieni.
- Kto to? - pyta opierając się o blat.
- Nie wiem ale się dowiem - mówię i idę otworzyć a gdy to robię doznaje szoku.
- Co tu robisz? - syczę przez zęby zaciskając szczękę w irytacji.
Przede mną stoi ta sama blondynka, która pocałowała mnie w barze na oczach Lily.
- Hej Harry - mówi swoim słodkim głosem, który na prawdę zaczyna denerwować człowieka.
- Kto to? - słyszę głos Lily, która za chwilę staje oszołomiona obok mnie. Przyciągam Ją blisko do siebie całując w usta po czym patrzę bezczelnie na blondynkę. Widzę kątem oka jak Lily zaciska swoją pięść na mojej koszulce i już na kilometr widać, że nienawidzi tej dziewczyny.
- Po co tu przyszłaś? - Jej ton jest chłodny gdy odzywa się do blondynki.
- Gdybyś wiedziała co Twój chłopak mi mówił zmieniłabyś zdanie - mówi.
- Co kurwa? - krzyczę i zaciskam pięści.
Hamuje się żeby Jej nie potraktować jak ostatnio a Ona jeszcze tu przychodzi i mówi to tylko po to, żeby Lily mi nie wierzyła i straciła zaufanie ale nie pozwolę na to. Zachowuje dystans myśląc o Lily i powstrzymuje się czekając na dalszy rozwój.
- Ale to prawda kochana - zwraca się do Lily pocierając Jej ramię, które szybko odtrąca.
- Spokojnie, jesteś jakaś nerwowa - mówi posyłając Jej sztuczny uśmiech.
- Spieprzaj ode mnie - grozi Jej Lily a ja uśmiecham się wgłębi na to jak potrafi być o mnie zazdrosna.
Dziewczyna zbliża się do Niej i mówi coś czego nie mogę usłyszeć bacznie obserwuję reakcje Lily. Jej źrenice powiększają się, szczęka zaciska a uścisk wokół mnie zaciska do granic. Jej usta formują się w cienką linię i wiem, że powiedziała coś aby mnie pogrążyć a Lily pewnie w to uwierzy.
- Spierdalaj ode mnie i od Harry'ego. Nie wierzę w żadne Twoje słowo! - krzyczy popychając dziewczynę.
Oboje jesteśmy w szoku gdy Lily z impetem uderza tą dziewczynę w twarz i gdyby nie moja interwencja rzuciłaby się na Nią z pięściami. Łapię Lily mocno w pasie przyciągając do siebie i co chwile Ją uspokajam. Cofam się kilka kroków zostawiając tamtą dziewczynę samą i zamykam drzwi nadal ciasno trzymając Lily przy sobie.
- Uspokój się już - śmieję się gdy przeklina i wierci się.
- Nie! Puszczaj mnie - krzyczy i tym razem rzuca wyzwiskami na moją osobę po czym zaczyna szczypać moją skórę.
- Zostaw! Dość tego kochana - mówię i obracam Ją tak aby hamować Jej każdy ruch.
- Teraz masz się uspokoić! - rozkazuję przyciskając Jej ciało do mojego.
Spoglądam w Jej oczy, w których mogę wyczytać jeszcze gniew na co się śmieję.
- Załatwiłaś Ją, uczysz się od najlepszych - mówię i śmieję się a dziewczyna po chwili dołącza do mnie.
- Bo mam świetnego nauczyciela - twierdzi i całuje mnie.
Uśmiecham się do Niej i nasuwa mi się na myśl jedno pytanie, które chce i muszę Jej zadać.
- Co Ci mówiła? - pytam ciekawy.
- Nic takiego, na prawdę - posyła mi szybki uśmiech i wiem, że nie mówi mi prawdy.
- Kłamiesz, byłaś taka wkurzona - mówię przyciskając Ją aby wreszcie powiedziała mi prawdę.
- Serio? - jęczy przytulając mnie tak jakby to miało Ją uwolnić od odpowiedzi.
- Tak kochanie - uśmiecham się spoglądając w Jej tęczówki.
Spogląda na mnie przez chwilę i spuszcza wzrok bawiąc się końcem mojej koszulki.
- Powiedziała, że od początku chciałeś zacytuje 'pieprzyć ją' ale Ona stawiała opór i powiedziała jeszcze, że nic dla Ciebie nie znaczę - mówi i czuję jak Jej głos drży.
Z każdym kłamstwem jakie ta dziewczyna powiedziała mojej Lily mam większą ochotę by wyładować gniew znajdujący się we mnie.
- Nie wierzysz w to? - pytam obawiając się odpowiedzi.
Jestem spokojny bo gdyby w to wierzyła już dawno wyrzuciłaby mnie tak jak blondynę.
- Nie, ufam Ci - mówi składając pocałunek na moich wargach.
- Musze odreagować - mówię i całuję dziewczynę w czoło po czym wychodzę szybko z Jej domu.
Biegnie za mną do wyjścia chcąc wiedzieć dlaczego i gdzie idę.
- Nie zrobię nic głupiego, obiecuje - zapewniam Ją gdy wsiadam do samochodu twierdząc, że tego nie zrobię. Chcę wiedzieć, że mi wierzy ale sam sobie nie ufam i nie wiem co będzie moim celem.




* Czytasz - komentujesz *


Przepraszam Was, że takie krótkie ostatnio te rozdziały ale jakoś tak brak weny ale staram się wymyślać zawsze coś nowego i pisać dla Was jak najszybciej i dodawać, nawet takie krótkie ale dodać.
Przepraszam.






środa, 7 maja 2014

Rozdział 29



- Proszę Cię otwórz - błagam aby choć dała mi pięć minut na wyjaśnienia. Nie chcę niczego innego ale wiem, że ranię Nas oboje.
- To były narkotyki? - dobiega do mnie Jej drżący głos. Zayn wszystko Jej powiedział i teraz już wiem, że straciłem wszystko. Zaciskam powieki i pozwalam pojedynczym łzom spływać po policzkach. Kiwam głową ale nie odpowiadam. Słyszę Jej kroki co oznacza, że odchodzi uznając moją cieszę jako potwierdzenie.
- Kocham Cię! - krzyczę załamany.
Słyszę chłopaków i Jej płacz ale jestem całkiem bezradny i nic nie mogę zrobić. Moje serce bije szybciej w nadziei gdy słyszę kroki w moją stronę. ktoś otwiera drzwi a moje oczy napotykają tęczówki Kim.
- Gdzie Ona jest? - mówię błagalnie.
Wszystko czego chcę to spotkać się z Nią, wyjaśnić to, zapomnieć i przytulić do siebie.
- Jesteś dupkiem! - mówi wymierzając mi w policzek.
Czuję ból ale to nie dorównuje temu co mam w sercu.
- Wiem o tym, przepraszam - mówię i spoglądam za ramię dziewczyny gdzie Ją widzę. patrzy na mnie zalana łzami wtulając się w ramiona Niall'a. Jestem załamany i wściekły tym, że On pociesza moją Lily, że cierpi przeze mnie i jest tak daleko ode mnie.
- Ona Cię nie kocha rozumiesz? - krzyczy próbując zamknąć drzwi ale w ostatniej chwili zatrzymuje Ją.
- Nie mów tego - jęczę a Jej słowa są dla mnie jak nóż w plecy. To wszystko tak cholernie boli.
- Mówię tylko prawdę bo Ty tego nie potrafisz - rani mnie ponownie a ja wciąż nieprzerwanie spoglądam na Lily.
- Ale wiem, że tego nie powiedziała, wiem to! - zapewniam się, że kłamie i moja Lily nigdy by tego nie powiedziała.
- Spieprzaj z Jej życia! - mówi.
Tym razem spoglądam na Nią i ostatni raz moje spojrzenie spotyka Jej zapłakane oczy. Kim zamyka drzwi a ja nie potrafię powstrzymać łez. Będę walczył o Nią i tak łatwo się nie poddam. Nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem jak Lily i teraz nie zrezygnuje tak łatwo.
- Nie poddam się, kocham Cię! - krzyczę ostatni raz i odchodzę.
Wsiadam do samochodu i siedzę myśląc o Niej. Nienawidzę siebie za to jak ranię osobę, która jest dla mnie najważniejsza. Pierwsza rzecz jaka wpada mi do głowy to upić się więc szybko wyjeżdżam i udaje się do baru, w którym gościłem wczoraj. Jestem ściekły i nigdy nie czułem się gorzej jak teraz. Może Lily potrzebuje czasu by sobie to poukładać i zrozumie, ze ja na prawdę powiedziałem to żeby Ją chronić. Po kilku minutach byłem na miejscu i wchodząc zająłem wolne miejsce. Jakoś w ciągu dnia jest tu sporo ludzi niż w nocy.
- Coś podać? - słyszę piskliwy głos wysokiej blondynki w skąpej, czarnej spódniczce i bluzce z dekoltem. Gapię się na Nią i składam zamówienie po czym odchodzi. Patrze na Jej seksowny tyłek i wyobrażam sobie co bym mógł z Nią zrobić oraz to co Ona mogłaby dać mi. Kręcę głową próbując pozbyć się tych myśli bo jedyną osoba, z którą mógłbym się kochać jest Lily choć nie chce o Niej teraz wspominać. Blondynka przynosi moje zamówienie i ku mojemu zdziwieniu siada na przeciwko. Trzepocze rzęsami, które są diabelnie długie i wiem, że są sztuczne bo moja Lily nigdy nie nakłada tak dużo tapety na twarz a Ona ma jej sporo. Lily prawie się nie maluje i to jest tym, który lubię.
- Jestem Kate - przedstawia się podając mi dłoń.
Jest całkowitym przeciwieństwem mojej Lily, która nigdy nie zrobiłaby z siebie tak sztucznej laski w krótkiej spódniczce na co bym nie pozwolił.
- Harry - mówię i ściskam Jej dłoń na co śmieje się co mnie denerwuje.
Posyłam dziewczynie słaby uśmiech i znów upijam łyka piwa.
- Czemu się upijasz? - pyta a Jej piskliwy głos drażni mnie jeszcze bardziej.
- Nie ważne, czemu Cię to interesuje? - warczę i skupiam mój wzrok na butelce. Dziewczyna bierze moją dłoń ściskając ją lekko na co czuje mdłości chcąc dowiedzieć się jaka jest przyczyna zabijania moich smutków.
- Dziewczyna - mówię krótko nie zagłębiając się w szczegóły bo nie będę ogłaszał tego całemu światu.
- Wiem coś o tym - piszczy a ja przewracam oczami.
Wiem, że siedzi tu i będzie mnie zagadywać co chwile przynosząc nowe piwo i upijając mnie po czym zaciągnie do łóżka. Znam takie typy dziewczyn bo nie raz spotykałem się z takimi na imprezach i zawsze kończyło się tym samym ale teraz mnie to nie kręci.
- Mogę Ci pomóc - zapewnia uśmiechając się.
- Wątpię w to - mówię spoglądając za okno.
Moje oczy napotykają jeden interesujący punkt a usta otwierają się szeroko w zdziwieniu. Nie mogę złapać powietrza i nadal przyglądam się Jej i chłopakom.
- Co do cholery? - mówię a dziewczyna idzie w moje ślady i patrzy w to samo miejsce.
- To Ona? - pyta a ja przytakuje nie odrywając wzroku od Lily.
Chcę wstać i pobiec do Niej by wszystko wyjaśnić ale blondynka zatrzymuje mnie łapiąc za rękę. Spoglądam na Nią gdy wstaje kierując się w moją stronę. Przypuszczałem, że chce coś powiedzieć ale patrząc na punkt za mną uśmiecha się i przywiera swoimi wargami na moje. Szybko Ja odpycham i wycieram swoje usta po czym patrzę na dość szczęśliwą dziewczynę.
- Co Ty kurwa wyprawiasz co? - krzyczę popychając dziewczynę gdy ta nadal patrzy na coś za mną i się uśmiecha. Odwracam wzrok widząc Lily we łzach i chłopaków. Niall znów obejmował Ją trzymając w ramionach co mnie podwójnie wkurza bo jest moja i nikt nie ma prawa Jej dotykać, nawet Niall.
- Kurwa - przeklinam patrząc na dziewczynę.
Cofa się gdy podchodzę bliżej i teraz jestem pewny, że mi nie wybaczy.
- Kurwa Lily to nie tak, Ona mnie pocałowała, nie znam Jej uwierz mi! - błagam.
Kiwa przecząco głową a moje serce pęka gdy widzę jak cierpi.
- A jak? Całowałeś Ją! - krzyczy wyrywając się z uścisku blondyna, który protestuje.
- Puść Ją do cholery! - warczę i zaciskam szczękę czekając aż wykona moje polecenie. Rozluźnia uścisk a Lily podchodzi do mnie patrząc mi prosto w oczy.
- Lily kocham tylko Ciebie, spójrz mi w oczy! - żądam i ujmuje Jej twarz w dłonie tak by na mnie spojrzała.
- Kocham Cię - mówię cicho patrząc w Jej zalane łzami oczy i czekam.
- Nie - mówi zabierając moje dłonie.
Nadal trzyma je zaplatając w swoje małe dłonie i oddala się na kilka kroków.
- Nie zostawiaj mnie, uwierz mi nie znam Jej i nie pocałowałem. Ona się na mnie rzuciła, nie skrzywdziłbym Cię specjalnie, wtedy bałem się, że Ci coś zrobią i dlatego to powiedziałem. Gdybym wyznał prawdę nie chcę myśleć co by Ci zrobili kochanie, bałem się. Chciałem Cię chronić i wiedz, że nigdy nie pocałowałbym nikogo innego - mówię łamiącym głosem patrząc nieprzerwanie w Jej oczy. Powiedziałem całą prawdę i to co czuje dlatego jestem pewny, że teraz mi wybaczy ale zajmie to trochę czasu jak na nowo mi zaufa.
- Nie wiem Harry - mówi cicho szlochając.
Przygryza zdenerwowana dolną wargę i patrzy na tą dziewczynę. Przyciągam Lily do siebie zamykając Jej drobne ciało w swoich ramionach. Przekręcam Nas o kilka stopni spoglądając na blondynkę.
- A teraz spierdalaj! - warczę i z pełnym gniewem spoglądam na Nią.
Dziewczyna stoi oszołomiona patrząc na Nas i nadal nie wykonuje mojego polecenia.
Nie słyszałaś do cholery? Spieprzaj! - krzyczę i całuje głowę Lily zaciągając się Jej cudownym zapachem.
- Nie zasługujesz na Niego suko! - mówi a moje mięśnie napinają się jak i szczęka po czym uwalniam Lily i podchodzę do dziewczyny.
- Coś Ty kurwa o Niej powiedziała? - warczę popychając Ją do tyłu.
Upada na stolik pijanego kolesia, którego łapy lądują na Jej tyłku. Krzywi się krzycząc by Ją zostawił na co się śmieję.
- I kto tu jest suką? Tona tapety i krótka spódniczka? Sorry ale to nie robi na mnie wrażenia, jesteś sztuczna! - krzyczę i odchodzę od tej szopki.
Lily spogląda na mnie oszołomiona i wpada w moje ramiona gdy je dla Niej rozkładam.
- Kocham Cię, tak bardzo - zapewniam.
- Ja Ciebie też - szepcze i mocniej zaciska uścisk na co się śmieje.
- Brakowało mi Ciebie - mówię podnosząc Ją na swoją wysokość.
- Ale nie chcę z Tobą mieszkać - mówi.
Czuje kłucie w sercu i pytam dlaczego.
- Wiesz daj mi czas. Musze to przemyśleć - oznajmia a ja kiwam na potwierdzenie.
- Dam Ci tyle czasu ile zechcesz o ile do mnie wrócisz - mówię całując Jej malinowe usta.
Uśmiech się przez pocałunek i potwierdza. Przytulam Ją i spoglądam na chłopaków widząc jak się uśmiechają.
- Wrócisz ze mną? - pytam obawiając się odpowiedzi.
- Tak ale tylko dziś. Jutro muszę jechać.. - przerywa spoglądając na mnie nerwowo.
Uśmiecham się i wiem o co Jej chodzi. Jestem wkurzony na to, że będzie tam też Steve ale nie pokazuję tej zazdrości a dzisiejszy dzień muszę wykorzystać z Nią najlepiej jeśli się wyprowadzi.
- A zawieść Cię mogę? - pytam przygryzając wargę.
Kiwa głową i uśmiech się gdy wychodzę z baru z Nią na rękach. Bawi się moimi loczkami mówiąc coś czego zrozumieć nie mogę.
- To dziwne prawda? - pyta nie odrywając wzroku od moich włosów.
- Ale co? - pytam gdy jesteśmy już w samochodzie.
- To jak szybko się godzimy i jak łatwo kłócimy - szepcze tak abym tylko ja to mógł usłyszeć.
- Przepis na udany i wieczny związek - mówię i przygryzam wargę przyciągając Ją do siebie.
- Co Wam jest? - pytam chłopaków, którzy patrzą na Nas dość dziwnie.
- Nie wiem  co jest gorsze. To że jesteście skłóceni czy to jak bez opamiętania musisz Ją obmacywać i całować - skarży się Niall na co każdy wybucha śmiechem.
- Jak nie wiesz co to miłość to zamknij japę! - warczę całując Lily w czoło.




* Czytasz - komentujesz *


Przepraszam, że rozdziały ostatnio są smutne i przygnębiające ale taki też mam okres w życiu i wszystko jest bez sensu. Jest koszmarnie i nie mam na nic siły ale pisze to dla Was. To mi sprawia przyjemność i pozwala się od tego gówna oderwać i pisze smutno i nie mam weny dlatego są krótkie, znacznie krótsze od pozostałych i takie bez sensu ale taki okres trudny i depresja. Trzeba przezwyciężyć.
Przepraszam. :C Ten rozdział jest do bani.