wtorek, 25 lutego 2014

Frighten and love is?

Rozdział IV

Dobijanie do drzwi nasilało się z każdą sekundą tak samo jak bicie mojego serca. Mogłabym teraz przysięgać, że je słyszę ale nie to jest teraz ważne. Harry miał się spotkać dziś z chłopakami ale to miało być o 16 a jak mnie mój wzrok nie myli jest już grubo po 20. Co do cholery? Lekko uchyliłam drzwi od sypialni loczka i wyjrzałam na korytarz. Kolejne uderzenia rozlegały się na dole a ja zamykając drzwi skierowałam się powoli w stronę schodów. Jeśli Hazz jest przerażony tą chorą sytuacją tak jak ja to nie mogę czuć się bezpieczna.
- Ku*wa - wyparowałam gdy moja stopa napotkała schody. Chłopak szybko pojawił się przy moim boku. Widziałam w Jego tęczówkach strasz lub troskę.
- Harry co jest? - powiedziałam pół szeptem słysząc kolejne dobijanie się do drzwi.
- Skarbie nic takiego, nie bój się, jestem przy Tobie - mocno mnie przytulił pocierając dłonią o plecy.
- Nie boje się - skłamałam pewnym głosem tak aby wiedział, że mówię prawdę. Chciałam to jakoś załagodzić ale o co chodzi?
- Harry kto to? - chłopak stanął ze mną twarzą w twarz chcąc powiedzieć to jak najłagodniej.
- Hazz? - ponaglałam chłopaka.
- To... jacyś kolesie.. zaciągnąłem u Nich dług i.. - moje usta z każdym wypowiadanym słowem otwierały się coraz szerzej. Jaki znowu dług? O czym On mówi?
- Harry jaki dług do cholery? - podniosłam głos nadal szepcząc.
- Kochanie nie martw się, załatwię to - taa. akurat Ci wierzę.
- Ok - wiedziałam, że nie załatwi ale nie będę się kłócić. Chłopak dokładnie śledził każdy mój ruch dopóki ogromny trzask nie rozniósł się po pokoju. Staliśmy jak wryci nie wiedząc co właśnie się dzieje.
- Harry - wyszeptałam przerażona. Chłopak spojrzał na mnie i szybko popchnął w stronę schodów chcąc abym weszła na górę. Wykonałam Jego polecenie ale nie zostawię Go jeśli będzie trzeba.
Moje serce znów zaczęło bić szybciej gdy zobaczyłam kilku napakowanych mężczyzn w korytarzu. Harry udawał twardziela ale wiem, że bał się tak samo jak ja. Czułam to. Jeden z Nich wyciągnął broń i przyłożył do skroni chłopaka na co lekko pisnęłam zakrywając usta drżącą dłonią. Co ja mam robić? Starając się jak najciszej poszłam do sypialni i znalazłam numer do jednego z Jego kumpli czekając na sygnał.
- Halo? - usłyszałam niski głos po drugiej stronie.
- Hej to ja Emily, jacyś goście z bronią grożą Harry'emu, proszę przyjedźcie jak najszybciej - wyszeptałam szybko łamiącym się głosem. Byłam przerażona tym co może się stać.
- Emily? Jacy ku*wa kolesie? Już jedziemy, nic nie rób! - rozkazał i szybko się rozłączył. W tej samej chwili usłyszałam strzał a telefon upadł mi na ziemię.
- Harry - wyszeptałam i skierowałam się na dół. Dwóch z nich trzymali Harry'ego a jeden bawił się bronią wymachując przed twarzą loczka. Nagle poczułam jak duże, silne dłonie łapią mnie w tali ciągnąc do tyłu.
- Spieprzaj! - wypaliłam i pożałowałam czując narastający ból na prawym policzku.
- Zostaw ją ku*wa! - usłyszałam ostre warknięcie Harry'ego. Szarpał się próbując uwolnić z uścisku tych dupków. Ujrzałam w Jego oczach znajomą czerń, był wściekły. W jednej sekundzie Jego mięśnie widocznie się napięły a szczęka wyraźnie zacisnęła. Ciężko oddychał nadal rzucając się na wszystkie strony. Jeden z nich przyparł mnie do ściany.
- Jak możesz być z takim ch*jem jak Styles? - zaczął głaskać mnie po policzku. Był obrzydliwy.
- Czemu myślisz, że z Nim jestem? - wiem, że wkurzę tym Harry'ego ale po części o to mi też chodzi, żeby uwolnił mnie od tego zboczeńca. Kątem oka zobaczyłam wściekłe tęczówki Harry'ego i nadal napięte mięśnie.
- Jesteś śliczna, to ja powinienem Cię brać a nie On - wskazał palcem na Harry'ego. Wiem, że jest na skraju wytrzymałości i dłużej już tego nie zniesie.
- Niech któryś z Was ją dotknie a zabije! - po słowach wypowiedzianych przez Harry'ego każdy z nich zaczął się śmiać a dźwięk rozniósł się echem po pomieszczeniu.
- Śliczna jesteś. Zabawimy się? Na oczach Twojego kochasia? - jeden z nich zaczął się bezczelnie cieszyć a ja poczułam zbierające się łzy w kącikach oczu. Chciałam żeby Harry go ode mnie odciągnął.
- Zostaw ją skurwysynu! - usłyszałam przeraźliwy krzyk Hazzy. Wiedziałam, że płacze widząc co ten dupek mi robi. Kątem oka ujrzałam pojedyncze łzy spływające po policzkach loczka, który ze wszystkich sił próbował się wyrwać. Wiem, że nie mógł znieść tego co wyczyniał on na Jego oczach.
- Zabieraj te brudne łapy od mojej... - nie skończył gdy ten z impetem wymierzył mu cios w policzek. Widziałam jak na moich oczach Harry się załamywał. Nie mogłam tak tego zostawić i korzystając z nieuwagi jednego z nich wymierzyłam mu cios w krocze tak, że padł na ziemię cicho jęcząc. W duchu się cieszyłam ale szybko zasnuł się on strachem gdy poczułam broń przy mojej głowie. Mój oddech stał się szybki a łzy znów spływały po policzkach. Spojrzałam na przerażonego Harry'ego.
- Nie! - jęknął przeciągle znów się szarpiąc. Jedyna nadzieja w chłopakach, którzy  w ułamku sekund wparowali do domu. Cieszyłam się ale i okropnie bałam. Jeden z nich chwycił mnie w tali odciągając w głąb salonu.
- Zróbcie coś ku*wa a ją zabije! - warknął a mnie przeszły dreszcze. Nie chcę wiedzieć co teraz czuł Harry.
- Zostaw ją skurwielu! - Harry z całych sił zaczął się wyrywać co tym razem poskutkowało i wymierzył cios jednemu z nich a chwilę później drugiemu. Był wściekły a Jego agresja osiągnęła najwyższy poziom. Okładał pięściami jednego po drugim a mulat zaczął Go odciągać, za to mężczyzna, który mnie trzymał wyciągnął broń w kierunku Harry'ego dlatego szybko się odwracając przewróciłam go tak, że wystrzelił w górę.

* Perspektywa Harry'ego *

Usłyszałem drugi strzał tego cholernego wieczora a moje serce przez chwilę zatrzymało się w miejscu. Wyrwałem się z objęć mulata i spojrzałem w kierunku mojej kruszynki, która leżała na tym skurwielu. Moje mięśnie znów się napięły na wyobrażenia tego dupka z moją Lily sprzed kilku minut. Szybko podbiegłem do nich podnosząc przerażoną Emily i z całych sił przytulając do siebie. Cały czas patrzyłem na tego dupka. Moja malutka cała się trzęsła w moich ramionach. Po tym jak uderzyła go dzbanem w głowę leżał nieprzytomny a Liam szybko zabrał mu broń. Lekko się do niego uśmiechnąłem i pocałowałem moją kruszynę w głowę. Tak cholernie się o Nią bałem i byłem wściekły gdy ten dupek ją dotykał.
- Już spokojnie kochanie - pocieszałem wciąż przerażoną istotę w moich ramionach. Wie, że jest ze mną bezpieczna i nic jej nie grozi. Nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić, a jeśli ktoś na Nią spojrzy nie tak jak ja tego chcę lub ją choćby dotknie nie ręczę za siebie. Chłopaki zabrali ich upewniając mnie, że jesteśmy bezpieczni, znaczy ja jestem.
- Hazz? - usłyszałem Jej cichy głos. Popatrzyła na mnie swoimi podpuchniętymi oczkami.
- Tak skarbie? - głaskałem Jej policzek patrząc co chwilę w Jej oczy.
- Co to był za dług? - zamurowało mnie. Co mam Jej odpowiedzieć?
- Zapłacili mi.. za to.. że.. - nie umiałem Jej tego powiedzieć. Bo jak niby? Kochanie zapłacili mi dużo kasy za to, że zabije Ciebie a, że tego nie zrobiłem to przyszli po kasę?
- Że? - znów usłyszałem jej głos, który chciał wiedzieć całą prawdę a ja nie chcę mieć przed Nią żadnych tajemnic.
- Jejku.. chodziło o to, że ja.. oni zapłacili mi o to, żebym zabił Ciebie i wszystkich, którzy tam pracują.. pracowali jak Ty.. - jej usta otworzyły się szeroko w geście niedowierzania w moje własnie wypowiedziane słowa.
- Co ku*wa? - jej głos zadrżał a ja mocniej zacisnąłem ręce na Jej biodrach bojąc się że mi ucieknie.
- Nie tym tonem skarbie.. no tak ale tego nie zrobiłem gdy Cię zobaczyłem wiedziałem, że nie mogę, zakochałem się w Tobie, zrozum kochanie, nie mogłem Cię wtedy stracić nawet nie znając.. - pojedyncze łzy spływały po moich policzkach. Nie chce jej stracić dlatego nie chciałem kłamać w takiej sprawie. Chciałem, żeby mi uwierzyła i zapomnielibyśmy ale to było jak szansa jedna na sto.
- Żartujesz sobie? - jej ton był oschły i beznamiętny. Raniło mnie to choć zawsze byłem twardy i miałem w dupie uczucia i zdania innych. Ta dziewczyna ewidentnie zawróciła mi w głowie i uczyniła ze mnie mięczaka, ale za to szczęśliwego. Nadal ciasno trzymałem ją w swoich ramionach. Nie chcę, żeby przez to co powiedziałem coś się zmieniło, jeśli nawet się nie zaczęło.
- Kochanie? - zacząłem przerywając niezręczną ciszę między Nami. Bałem się.
- Tak Hazz? - Jej słowa w jakimś stopniu trochę mnie uspokoiły. Spokojnie kołysałem Nami czując jak spokojnie oddycha. Może się ułoży?
- Jesteś na mnie zła? - chciałbym usłyszeć, że nie jest na mnie zła, że wszystko będzie dobrze.
- Nie Hazz po prostu się o Ciebie bałam - Jej słowa znacznie uspokoiły mnie ale czemu się o mnie bała? I tak nic by mi się nie stało.
- Nie potrzebnie skarbie, ale już wszystko dobrze - ponownie pocałowałem ją w głowę rozkoszując się jej zapachem. Jest taka cudowna a ja mam to szczęście, że ją spotkałem.
- Yhym - już nic więcej nie mówiła, ale wiem, że czuje się przy mnie bezpieczna i nic jej nie grozi. Tylko to się dla mnie liczy. Trwaliśmy tak do momentu aż moja kruszynka zasnęła w moich ramionach. Podniosłem ją i biorąc na ręce zaniosłem do swojej sypialni.Nie chciałem jej rozbierać, żeby nic nie pomyślała wstając jutro. Nie zależy mi tylko na tym, na prawdę ją kocham.  Przez kilka minut siedziałem przy Niej i spoglądałem na jej śliczną twarz. Gdy śpi wygląda tak niewinnie. Sam położyłem się na kanapie w salonie zmęczony wrażeniami z dzisiejszego dnia. Ona na prawdę się o mnie bała? Czyli musi coś do mnie czuć. Przez chwilę leżałem wpatrzony w sufit i myślałem o Jej zachowaniu i słowach. W głębi winiłem się tym, że jeśli bym Jej nie zabrał, jeśli bym Jej nie zaintrygowałaby mnie nie przeżywałaby tak ogromnego stresu związanego z dzisiejszym epizodem i ze mną. Chcę ją chronić i tylko tego teraz pragnę ale czy zdołam ją ochronić przed wszystkim? Co jeśli nie dam rady i ją stracę? Miliony myśli zaprzątały moją głowę i nawet nie wiedząc kiedy zmęczony zasnąłem.








*Przeczytałeś/łaś? -Zostaw komentarz*


~ Original Wingz ;3




9 komentarzy: