niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 12



Tak cholernie pragnąłem bliskości jej ciała.
- Kochanie jutro jedziesz ze mną do firmy - nie zastanawiałem się do póki tego nie powiedziałem.
- Harry? - warknęła i odsunęła mnie od siebie.
- To nie tak.. ku*wa no to takie trudne - zacząłem się jąkać. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nawet go nie zabiliśmy a akcja miała być dzisiaj. To dziś miałem zniszczyć tego sukinsyna, który niszczył Nas przez te lata. Ale jedno mogę mu zawdzięczać. Trenował Nas i dzięki Niemu jesteśmy silniejsi i nie zwracamy uwagi na to gówno zwane życiem. Ja tak miałem dopóki nie poznałem mojej kochanej Emm.
- Przecież go nie zabiliście! - widziałem cholerny ból w jej oczach co sprawiało mi ból.
- Nie ale mam tego dosyć i to własnie zrobię! Dziś z chłopakami, którzy jeszcze o tym nie wiedzą pojedziemy tam i skończymy z Nim na zawszę - nie panowałem nad emocjami ale odrobinę spokoju zawsze muszę zachować gdy jest blisko.
- Jadę z Wami - odezwała się a ja myślałem, że się przesłyszałem.
- Powtórzysz kochanie? - nie chcę, żeby to powtarzała bo wiem, że zdania nie zmieni.
- Dobrze słyszałeś. Jadę z Wami i żadnego sprzeciwu, boje się o Ciebie i chcę tam być - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Kochanie proszę, nie kłóć się ze mną. Dla Twojego bezpieczeństwa będzie lepiej jeśli zostaniesz a ja podeśle kogoś, żeby Cię pilnowali bo nie zostawię Cię samej. - głaskałem jej plecy co chwilę kołysząc Nami w uspokajającym geście.
- Czyli chcesz mnie zostawić na pastwę jakiś obcych debili? Tak, na prawdę się o mnie martwisz. Równie dobrze mogę jechać do domu! - odsunęła się ode mnie i poszła do salonu a ja zaraz za Nią.
- Skarbie tu jest Twój dom, przy mnie, ze mną! - mój ton lekko złagodniał ale nadal była napięta sytuacja między Nami. Czyli codziennie od pierwszego spotkania tej kochającej ale denerwującej istoty.
- Nie?! - lekko się uśmiechnąłem wiedząc, że nie ma więcej argumentów na swoją obronę.
- Zostajesz tu i nigdzie się nie ruszasz - podszedłem do Niej ujmując jej dłonie w swoje i głaszcząc wierzch jej małych rączek.
- Nie rozkazuj mi do cholery. Jestem dorosła! - warknęła a mnie już to wkurwiało maksymalnie.
- Mam Cię gdzieś zamknąć, żebyś mnie posłuchała? - zbliżałem się do Niej a Ona stopniowo robiła kroki do tyłu.
- Kochanie? Coś powiedziałem - przyspieszyłem a Ona napotkała przeciwieństwo nie mogąc wykonać dalszych ruchów. Złapałem ją mocno za biodra na co syknęła i przekręciła głowę tak aby na mnie nie patrzeć. To cholernie boli ale nikt nie będzie mnie ku*wa lekceważył.
- Spójrz na mnie - warknąłem i jedną ręką przekręciłem jej głowę tak, że niebieskie tęczówki wbijały się wprost w moje. Powoli zabijała mnie wzrokiem nie chcąc ustąpić.
- Jeśli nie przestaniesz to Cię zamknę w sypialni i tam zostaniesz! - warknąłem napierając na jej drobne ciało. Przejechałem dłonią po jej rozgrzanym policzku po czym lekko musnąłem go wargami.
- Będziesz tęsknić jak pojadę? - przekręciła przecząco głową a ja mocniej zacisnąłem dłonie na jej biodrach na co spiorunowała mnie wzrokiem i zacisnęła szczękę.
- Próbujesz udawać taką złą ale Ci to nie idzie skarbie - zaśmiałem się na co zaczęła się kręcić chcąc opuścić moje ramiona. Nie pozwolę na to.
- Puszczaj mnie kutasie! - jeśli nie zna reguł mojej gry to z chęcią ją ich nauczę.
- Jak mnie ku*wa nazwałaś? - syknęła ponownie kiedy ściskałem jej pośladki do granic możliwości.
- Spieprzaj debilu! - wyrwała się i wymierzyła mi siarczysty policzek po czym uciekła na górę zatrzaskują drzwi, jak obstawiam od łazienki.
- Jeszcze stamtąd wyjdziesz ku*wa i będziesz mnie błagać o przebaczenie! - krzyczałem a moje ciało w pełni pochłonęła chora obsesja na jej punkcie, chęć jej bezpieczeństwa i ta kurewska wściekłość kiedy mi się stawia.
- Chyba Cię pojebało! - usłyszałem jej równie wściekły ton i cicho zachichotałem.
- Jeśli wrócę masz mnie błagać i przepraszać za to szczeniackie zachowanie inaczej nie wychodź stamtąd! - parsknąłem i biorąc potrzebne mi rzeczy skierowałem się do garażu. Zatrzasnąłem drzwi tak aby nie mogła wyjść po czym wpakowałem wszystko do bagażnika i odjechałem z piskiem moim czarnym range rover'em. Nadal byłem na Nią cholernie wściekły i nie dam jej tak łatwo wygrać. Żadna kobieta nie będzie mną rządzić. Droga do apartamentu nie była dość długa zważywszy na moje szybkie tempo. To wszystko zawdzięczam Lily i nadal będącej we mnie wściekłości. Dojechałem i zaparkowałem tak abym nie rzucał się w oczy po czym ruszyłem we wcześniej umówione miejsce gdzie czekali chłopaki.
- Co Ty taki wkurzony? - odezwał się blondyn na co zacisnąłem ręce formując pięści.
- Nie Twój zasrany interes! - mruknąłem i ubierając się zapakowałem broń i ruszyłem w stronę tylnego wejścia. Weszliśmy na piętro gdzie pracował do późna ten idiota po czym bezszelestnie skierowałem się do drzwi z napisem Mr. Benson i szybko wyważyłem je stając na przeciwko biurka gdzie znajdował się mój cel.
- Witaj stary przyjacielu - warknąłem i cicho się zaśmiałem. W tym samym czasie dołączyli do mnie chłopaki. Mina tego fiuta była bezcenna. Tego własnie pragnąłem. Jego strachu i tego, że zaraz będzie martwy.
- Giń chu*u jebany! - warknąłem naciskając na spust i słysząc głuchy strzał a chwile potem widok leżącego na ziemi Benson'a. Liam i Zayn wynieśli Jego ciało skutecznie zakrywając jakiekolwiek dowody Naszej zbrodni.
- A teraz to ja jestem szefem - usiadłem na Jego wcześniejszym miejscu układając nogi na jego byłym stoliku.
- Jest jedna sprawa... Ludzie, którzy tu pracują? - wszystko jak zawsze musi mi popsuć Lou.
- Proste. Jestem synem Jego brata. Przyjechałem tu zająć Jego posadę a On sobie poszedł na emeryturę zaraz po tym jak przepisał firmę na mnie - pokazałem Im plik papierów, gdzie czarno na białym napisane było, że firma należy do mnie.
- Hazz - zaśmiał się blondyn i pokiwał głową.
- Taa.. wiem, jestem najlepszy - zaśmiałem się i wstałem kiedy chłopaki wrócili.
- I jak? - zapytał Tommo gdy wychodziliśmy na zewnątrz już mojego gabinetu. Obgadaliśmy kilka ważnych spraw a ta akcja była na prawdę prosta. Po kilku minutach rozeszliśmy się a ja szybko pojechałem do domu. Tak wszystko zaczęło mi się przypominać i mam nadzieję, że czeka na mnie i mnie przeprosi za to zachowanie. Zaparkowałem i zdziwił mnie brak jakiegokolwiek oświetlenia w sypialni. Może śpi? A jeśli tak pogadamy jutro. Wziąłem wszystko i skierowałem się do domu.
- Emm - wyszeptałem cicho, żeby jej nie obudzić jeśli rzeczywiście zasnęła.
Wszedłem na górę i otworzyłem sypialnie ale nikogo tam nie zastałem. Moje serce zwiększyło prędkość bicia kiedy nie zobaczyłem żadnej rzeczy należącej do mojej Lily oraz kartkę leżącą na łóżku. Moje mięśnie się napięły kiedy przeczytałem, że mnie zostawiła i po prostu odeszła.
- Ku*wa! - podarłem skrawek kartki a wszystko co znajdowało się na szafce znalazło się obecnie na podłodze.
- Muszę Cię znaleźć! - pojedyncze łzy znaczyły drogę na moich policzkach. Wstałem i postanowiłem zadzwonić do Niej i dowiedzieć się o co chodzi, choć wiem, że nie odbierze ale warto próbować. Po kilku sygnałach nadal nie odbierała a ja byłem na skraju wytrzymałości bo wiem, że mnie ignoruje.
- Tak się będziemy bawić? - parsknąłem i rzuciłem telefon. Wiem, że zatrzymała się w domu swojej przyjaciółki choć to  był jej dom ale Ona mieszka ze mną. Musiałem jakoś zdobyć adres tej dziewczyny więc zadzwoniłem do Zayn 'a.
- Zayn znajdź mi adres tej przyjaciółki Lily - powiedziałem szybko na jednym wdechu i wiem, że był zdziwiony ale szybko znalazł to czego szukałem.
- Ale co jest? - zapytał ale nie mam zamiaru mu czegokolwiek mówić i rozłączyłem się po czym wziąłem kurtkę i pojechałem pod podany mi adres. Po kilku minutach byłem na miejscu. Skierowałem się w stronę domu o tym samym adresie co na kartce i zapukałem. Czekałem kilka sekund dopóki drzwi się uchyliły i zobaczyłem w Nich wysoką blondynkę. To zapewne Ona.
- Hej, jest Emily? - jeśli nie pozwoli mi do Niej wejść będzie miała kłopoty.
- Ty jesteś Harry tak? - byłem już znudzony tym staniem więc kiwnąłem głową i próbowałem przedostać się do środka.
- Wpuszczaj mnie! Wiem, że tam jest! Emm kochanie! - krzyczałem bo wiedziałem, że Ona tam jest i muszę z Nią porozmawiać. Nie chciałem robić krzywdy jej przyjaciółce i pogarszać sprawy ale nie chciała mnie przepuścić więc musiałem ją lekko popchnąć po czym zacząłem szukać mojej Lily. Skierowałem się do jakiegoś pokoju gdzie zastałem moją płaczącą kruszynkę i szybko ją przytuliłem ale próbowała mnie odpychać.
- Spieprzaj! - warknęła przez płacz. Wiem, że była bezsilna i nie opierała się dłużej.
- Nie. Nie odejdę od Ciebie.. nigdy kochanie! - szeptałem próbując uspokoić ją aby już więcej nie płakała. Nie robiła tego przeze mnie.
- Kochanie? - musiałem być łagodny.
- Co? - warknęła i dalej płakała a ja głodziłem ją po plecach.
- Wróć do mnie.. proszę Cię - pocałowałem ją lekko w głowę i kołysałem Nami próbując ją w jakikolwiek sposób przekonać aby ze mną wróciła.
- Nie wytrzymam bez Ciebie.. przepraszam za tamto wcześniej. Zachowałem się jak dupek! - nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem płakać razem z Nią.
- Musisz dać mi czas. Nie wrócę do Ciebie.. na pewno nie dzisiaj - odkleiła się od mojego torsu a ja spojrzałem w Jej zaszklone oczka.
- Przepraszam.. - wciąż płakałem nie panując nad swoimi emocjami. - Ale dobrze. Dam Ci czas - pocałowałem ją przelotnie i wyszedłem gdyż tego oczekiwała.
Gdy zmierzałem do wyjścia jej przyjaciółka uśmiechała się zwycięsko i tylko pokiwała głową na co spiorunowałem ją wzrokiem.
- Wiedziałam, że Ci nie wybaczy i nie musisz udawać tych łez - zaśmiała się na co tylko pokiwałem głową.
- Spierdalaj. Nie wiesz co czujemy więc siedź cicho bo jeszcze Ci się coś stanie! - parsknąłem w jej stronę i wyszedłem trzaskając drzwiami. Wróciłem do domu i całą noc myślałem o Niej, o Nas. Nie chcę, żeby to się tak skończyło. Kocham ją i jestem pewny, że Ona mnie też.


* Perspektywa Emily *

Wiem, że mnie kocha i to różnie z Nami bywa ale to co wtedy robił i Jego chłodne słowa skierowane do mnie. Nie mogę pozbyć się tego z mojej głowy a On jeszcze tu przychodzi i mnie przeprasza. Ale skąd On miał mój adres? Siedziałam dalej płacząc jak idiotka dopóki nie weszła Kim.
- Czego? - warknęłam. Nie chce nikogo widzieć a tym bardziej o niczym gadać.
- Wiedziałam, że tak to się skończy Emms - jeśli zaraz stąd nie wyjdzie to jej pomogę.
- Weź wyjdź! Nie chce mi się z Tobą gadać jasne? - podeszłam do Niej i wyprosiłam zamykając drzwi na klucz. Oparłam się o drzwi i zsunęłam w dół. Nie mogę się załamywać i ciągle płakać. Byłam wyczerpana i na nic nie miałam ochoty a w szczególności na jej 'a nie mówiłam'. Moje łóżko to teraz to czego potrzebuje. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy przypominając sobie wczorajszy najgorszy dzień w moim życiu.
- Osz ku*wa - podniosłam się ale ból uniemożliwiał mi dale ruchy więc ponownie się położyłam.
Nagle usłyszałam dość głośne krzyki dochodzące z dołu. Rozpoznałam głos Kim a ten drugi to mógł być Tristan. Ale niestety to musiał być ktoś inny.
- Harry? - złapałam się za głowę i powoli wstałam z łóżka. Otworzyłam drzwi aby wszystko słyszeć lepiej ale jak na złość teraz musieli zamilknąć. Zeszłam na dół by podsłuchać Ich konwersację ale nadal trwała głupia cisza.
- No rozmawiajcie do cholery! - tak uważaj Emm bo to coś pomoże. Zeszłam niżej i stanęłam nogą na coś dość ostrego. Syknęłam i złapałam się za bolącą stopę.
- Ku*wa! - warknęłam a Hazz i Kim pojawili się zaraz przy mnie.
- Kochanie co jest? - wyczułam troskę w Jego głosie gdy z przerażeniem przyglądał się mojej ranie. - Gdzie masz apteczkę? Zaraz Ci ją opatrzę - Hazz zaczął się rozglądać a ja tylko pokazałam głową na łazienkę. Kim stała obok ze skrzyżowanymi rękami i przyglądała się tylko. Wiedziałam, że była zła, że tu przyszedł i nie chciała abym Go widziała. Chciałam coś powiedzieć ale nagle zjawił się Hazz i zaczął opatrywać powoli moją ranę.
- Boli? - syknęłam kiedy przyłożył opatrunek lekko dociskając do rany.
- Umm.. już lepiej - uśmiechnęłam się na co odwzajemnił gest i już nie był tak spięty jak chwilę wcześniej.
- Hazz nie stresuj się tak taką małą raną bo jeszcze zemdlejesz - zachichotałam na co nerwowo się zaśmiał przeczesując swoje loki.
- Jasne, gdyby to był ktoś inny - w sekundzie znikł za drzwiami łazienki a ja z wielkimi oczami przyglądałam się Kim. Jego słowa były dość dziwne.
- Kim? - spoglądałam na Nią wyczekując jakiegoś wyjaśnienia.
- On na prawdę Cię kocha.. ale to takie chore. Stresował się tak bo chodzi o Ciebie, chcę dla Ciebie jak najlepiej i martwi się - mówiła beznamiętnie patrząc w jakąś przestrzeń po czym poszła do kuchni. Parsknęłam i pokiwałam głową. Ona czasem strasznie mi działa na nerwy. Siedziałam dalej na schodach bo nie chciało mi się stąd schodzić dopóki nie pojawił się Hazz.





* Czytasz - Komentujesz *



Dziś dzień Polish Directioners! <3 
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WAM! <3



~ Original Wingz ;3


11 komentarzy: